...bo akurat trafiły się fajne ścinki ceglastego papieru, na dodatek ciut błyszczącego; wylądowały w okolicach jasnokremowo-czarnych wzorków od Mrouh, a na stole leżał też ścinek kartonu o fakturze kamyczków (takoż z Polski, z innego prezentu) - i oto mamy czerwone strokrotki w czerni i kremie.
Żółty, szary, miedziany - trochę nietypowy zestaw kolorów, ale przecież trzeba chwilami zapuścić się w mniej oczywiste kombinacje!
I trzecie stokrotki, które tak naprawdę powstały jako pierwsze.
Dziś rano już-już miałam skończyć serię ogrodową (ostatnie doniczki i konewki, jakie miałam przygotowane), ale z szufladki z małymi akrylkami zaczęły piszczeć taczki z kwieciem, że im kółko od nieużywania rdzewieje... no i chyba to nie będzie jeszcze koniec kwiatysiów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz