czwartek, 26 grudnia 2013

1402. z Zimnego Miasta

Wybraliśmy się w środę na tradycyjną wyprawę do Miasta celem obejrzenia Wielkiej Choinki. Udało się nam nawet znaleźć więcej niż jedną - i wyszło na to, że ta najbardziej oficjalna (w środku) wygląda dość marnie, mimo że zawieszono na niej najogromniejsze bombki.


Kolorowa choinka przed Hancockiem była cała rozćwierkana - ktoś rzucił kilka kromek dla ptactwa, a i w gałęziach było mnóstwo pierzastych gości.


Zwiedzanie Chicago o tej porze roku wiąże się z pewnymi niebezpieczeństwami, na przykład lodem spadającym gdzieś z setnego piętra.


W Hancocku co roku tworzą jakąś świąteczną wystawkę - tym razem wygląda ona tak:


Bębenkowiec miał trochę niewyraźną minę  - nic dziwnego, skoro trębacz trąbił mu prosto do ucha!


Namierzyliśmy też postać przytuloną do drzewa (czyżby tree-hugger?) - nie sądzę jednak, że taka pozycja chroni przed wspomnianym powyżej spadającym lodem :)


Fajne szyszkowe dekoracje.


Szopka też była, a jakże! Przyprószona śniegiem.


Tuż obok szopki - żywe dzikie życie w postaci gołębi grzejących pióra przy wiecznym ogniu.


W Chicago najwyraźniej dołożono ścieżek rowerowych - ale oznacza to, że pas do parkowania przesunął się bardziej ku środkowi jezdni. Dziwnie się troche z tym czułam, nie miałam pewności, czy aby wolno stać w takim miejscu...


Paryskie wejście do Metry (do MetrY, nie do MetrA :), prezent od Francuzów. W Paryżu mają takich secesyjnych wejść więcej, autorstwa niejakiego Hectora Guimarda.


Pozdrowienia z Zimnego Miasta! Chętnie byśmy wysłali do Polski parę stopni spod zera... ale niestety nie ma jeszcze takiej technologii.



Brak komentarzy: