Spodobała mi się chwilowo akcja "ogarniania" stołu w środę - troszkę zmotywowała mnie do posprzątania, jak również do mentalnego poukładania sobie gdzie co jest i co jeszcze trzeba.
Nie ukrywam, że dzisiejszy stół to w pewnym stopniu ustawka, czyli nie wszystko spontanicznie.
Od prawej zaczynając, mamy "goły" gromadziennik na wyjazd do Polski. Zwykle gromadzienniki mają format 6x9 cali w pionie (w przybliżeniu pół strony A4), wycieczki do Polski nie podlegają jednak takim ograniczeniom. Rok temu był wąski album w poziomie, tym razem 6x9, takoż w poziomie.
Wewnątrz jest kilka tuzinów kartek z różnych źródeł - gładkie, poliniowane, kolorowe, co tam zostało w starych notesach i co się plątało po kątach. Okładki z jakichś tekturek ściągniętych w redakcji z makulatury.
Mam też przycięte papiery do obłożenia okładek i złociste, pogessowane i pomalowane literki POLSKA. Na tym się zatrzymam, sklejanie odbędzie się w samolocie.
Dalej mamy nici i zaczątek hafciku, który też jedzie do Polski - będzie to prezent świąteczny dla szefowej, która jakiś czas temu dała mi tę mulinę, bo jej nie była potrzebna. Mulina w jakiś sposób była zaangażowana w dobieranie kolorów ścian i umeblowania w domu, gdzie szefowa mieszka, więc myślę sobie, że taki hafcik oprawiony w ramki będzie fajną pamiątką.
Nad hafcikiem jest ptactwo, gotowe elementy do kartek, które odkryłam przy sprzątaniu :) Ciut na lewo - ptak skraklowany wmontowany w kartkę. Trzeba jeszcze napis i kropeczki, bo kropeczki muszą być.
Ostatnia sprawa - tacki; ostatnio staram się dopomagać porządkowi poprzez użycie tacek, gdzie mieszkają ścinki albo twórczości w trakcie. A w północnej części stołu, że tak się wyrażę, jest miejsce na kota :)
A tu rzut oka z bliska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz