Weekend był pełen zajęć rozmaitych (jak choćby "gotowania" z Alą celem ugoszczenia na przyjęciu lali, zebry i małpki), ale też udało się conieco pokleić I przygotować elemenciki na dalsze kartki świąteczne. Wnet trzeba się będzie też zacząć pakować, ale póki co -
- ptactwo czerwone skraklowane, na bazie tekturkowych wycinanek. Nabrało życia, aż się chce je wpuścić w jakieś gałęzie.
Psiuńcie będą, bo przecież święta bez psiuńciów - jakże to? Na razie mam napieczątkowane pieski i przycięte czapy. Czapy będą miały też maleńkie pomponiki z waty.
No i jeszcze choinki wyciupane ze starej kartki - może do śniegu pójdą? Nie mam na nie tak do końca pomysłu, ale leżą sobie w tacce z elementami do bieżących zadań.
1 komentarz:
u Ciebie widzę praca postępuje bardzo metodycznie, cos mi się wydaje ze mój proces jest dużo bardziej chaotyczny. Jako zagorzała wielbicielka kotów ze zdziwieniem odkryłam, że psiuńcie w czapach sprawiają mięknięcie kolan też:-) sKRAklowane ptactwo lubię zawsze, w gałęziach i bez.
Prześlij komentarz