..kraftowym stołem, ma się rozumieć.
W kuchni testuje się nowe przepisy i żeby nie było, że jak się coś zakisi na Pintereście, to się już w życiu do tego nie wraca - tam właśnie trzymam nowe znaleziska, aż się sprawdzą i zasłużą na wydrukowanie.
Tak więc, od lewej idąc, mamy ciasteczka migdałowe, burgery z grzybami i serem Asiago oraz marmoladę z piczesów z dodatkiem cytryny i pomarańczy. Bardzo proste to ostatnie, tylko przepis trzeba było zmodyfikować tyle razy, że właściwie nie wiem, czy został użyty.
Wedle oryginału trzeba było bowiem zacząć od podgotowania kawałeczków cytrusów tak, jak są - a to przecież gorzkość nad gorzkości! Pierwszą partię wyciepnęłam, zaczęłam od początku, pracochłonnie usuwając to białe spomiędzy skórki a miąższu.
Następnie trzeba było dołożyć wielką ilość cukru - kto wie, może dla zamaskowania wspomnianej goryczy. Dałam mniej niż jedną trzecią, wszystkim królikom doświadczalnym smakuje.
No i trzeba było dołożyć pektyny, ale smażyłam na tyle długo, że product zgęstniał sam z siebie, więc też pominęłam.
Niniejszym projekt uważam za udany - pierwsza brzoskwiniowa marmolada w życiu :)
Co się zaś tyczy burgerów, to McDonalds zaprzestał sprzedawania buł z mięchem i grzybami, więc trzeba było spróbować w domu. T bardzo dzielnie smażył mięska i nawet mu łopatka nie zadrżała w dłoni, gdy nadeszło utrudnienie w postaci topienia sera (tylko pobrał od tego należny kilkuplasterkowy podatek).
Z kuchni do kraftostołu niedaleko - zaczynają się pojawiać świąteczne drobiazgi, najsampierw bombki. Tu eksperyment polegał na tym, żeby przy pomocy dziurkacza brzegowego wyciupać koroneczkę - i żeby oba brzegi były skoordynowane. Nie taka prosta sprawa, ale chyba można uznać za opanowane.
Kartka też jest, ale nie wiem, czy nie trzeba jej pokolorować jakoś - no bo jakżeż to możliwe, że myszy robią popcorn na zgaszonych świecach??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz