Na przykład taka para - jak na mnie, nietypowy zestaw kolorów, wymyślony przez twórców bloczku papieru, który właśnie ciacham.
Kartki zaczęte doooobre kilka lat temu, z zestawu sprezentowanego przez koleżankę z pracy (która już zresztą zdążyła się przenieść do innej firmy.)
I wracamy do bloczku - paisleys w roli głównej, no i ciacho, bo to jeden z ulubionych motywów moich klientek, możliwe, że na równi z psiuńciami.
Kawałeczek ciekawego papieru - takiego grubego egzotyka, może to ten bawełniany? Z brrrrokatem, a jakże.
No i na koniec jeszcze prosta karteluszka, bez pary, ale za to z kwiatkiem-gotowcem.
Ale za to przybywa informacji i planów co do następnej wyprawy (patrz link do Karaibów po prawej) - auta wypożyczone, wszystkie pięć. Bardzo męczący był ten proces i cieszę się, że mam już to w zasadzie za sobą. Dojechałam do etapu, kiedy mapę widzę już właściwie w głowie, teraz dopracowuje się szczegóły, tworzy mapki itp. Sporo z tym pracy, ale po takim grzebaniu lepiej się pamięta wrażenia z wycieczki... no i nie cierpię marnować czasu w ciekawych miejscach, marnować go na szukanie drogi, zawracanie, zastanawianie się, co dalej... dość rzadko się nam to zdarza, ale też i starannie unikamy :)
2 komentarze:
ooo, widzę ze nie tylko ja się rozkręciłam:) kartki z drzwiami niezmiennie mnie urzekają, wzór paisley to jeden z moich ulubionych motywów. Moja babcia miała sukienkę z takim wzorkiem, z tego powodu w dzieciństwie nazywaliśmy go wzorkiem babcinym i do tej pory nie wiem czy ma polska nazwę.
No właśnie, mi się też zawsze taki babciowy/staroświecki wydawał ten wzorek, ale jak występuje w jakichś wesołych kolorach, to może być.
Prześlij komentarz