czwartek, 8 listopada 2012

1233. CP-1, czyli reakcja łańcuchowa

W ramach bonusa przy wyjeździe do Instytutu Orientalnego wsadziliśmy też nos do miejsca, gdzie przeprowadzono pierwszą reakcję łańcuchową - zbliża się właśnie okrągła rocznica, bo rzecz działa się w 1942 roku, kiedy jeszcze używano słowa "stos", a nie "reaktor" - stąd tytułowe CP-1, czyli Chicago Pile-1.

O Enrico Fermim, Projekcie Manhattan, broni jądrowej itd. poczytać można sobie w odnośnych źródłach, więc nie będę się tu zbytnio rozwodzić. Dziś na miejscu prowizorycznego budynku pod ławkami nieużywanego stadionu (projekt realizowano w tajemnicy, więc nie tworzono specjalnych struktur) stoi pomnik - ni to grzyb atomowy, ni to czaszka. Nazwaliśmy go sobie roboczo Pomnikiem Nie-Bomby, bo gdyby przewidywania i obliczenia Fermiego zawiodły, to zamiast kontrolowanej reakcji byłaby właśnie bomba, a co za tym idzie - nie zwiedzalibyśmy dziś Instytutu Orientalnego, bo w ogóle by nas w tym miejscu nie było.

Rzeźba, na mój rozum, wygląda jakoś tak negatywnie, ale z drugiej strony - około 20% energii, jaką zużywamy w bieżącym kraju, bierze się właśnie z atomu, więc może nie jest tak źle :) Jak to zwykle bywa z wieloma rzeczami - można je wykorzystać w celu dobrym bądź złym.


Przedsięwzięcie było wielkie - tysiące kostek grafitu, w nich tysiące otworów na uran. We wspomnieniach jednego z budowniczych stosu wyczytałam, że czuli się jak górnicy: po zakończonym dniu pracy myli się z grafitowego pyłu, a jakieś pół godziny później znów szarzeli, bo wyłaził na powierzchnię skóry pył zmagazynowany w porach. No i wszystko wokół pokryte było tymże pyłem, który sprawia, że powierzchnie robią się śliskie, więc łatwo można się było przewrócić.


W zasobach archiwów uniwersyteckich wygrzebałam poniższy rysunek (znaleziony ponoć przypadkowo przy sprzątaniu laboratorium w Oak Ridge) - stos był w sumie niewielki; przypominam sobie ogromniaste zabudowania elektrowni atomowej w Byron, pod którą kiedyś podjechaliśmy - nie ma porównania!

Źródło
University of Chicago Photographic Archive, [apf2-00503],
Special Collections Research Center,
University of Chicago Library.
Pomnik stoi koło biblioteki, której budynek jest dość paskudny (architektura brutalistyczna, czyli bunkier forteca), ale za to mają mnóstwo książek - zbliżają się do ośmiu milionów. No i te wszystkie rowery!


Bibliotekę wpisaliśmy sobie na listę rzeczy do zwiedzania w przyszłości - razem z uniwersytecką kaplicą, gdzie odbywają się koncerty na karylionie, czyli dzwonach wieżowych (nawet mieliśmy małą próbkę w drodze do Instytutu). W niedzielne południe można się wyspinać na wieżę, poznać Dzwonnika i pooglądać urządzenia.

Na koniec - kilka widoczków z Uniwersytetu:




A tu jest panorama uniwersytetu (dość spory plik, ale warto).

Brak komentarzy: