piątek, 26 października 2012

1224. słitaśny hexagon

Kobietka na zakładzie miała w tym tygodniu urodziny, których raczej szumnie nie obchodzi, ale że zawsze ja od niej dostaję prezenta (oraz donacje dla schroniska zwierzowego), więc postanowiłam się zrewanżować małym rękodziełem albumowym. Siedziałyśmy kiedyś razem na pracowej garage sale, gadałyśmy, ple ple, opowiadała o swoich wypiekach: tworzy mianowicie odjechane ciastka, cake pops (czyli kulki z ciasta na patyku, jak lizaki, udekorowane na misie itp.), torty - rozmaitości, bardzo kreatywnie. Wkłada to mnóstwo serca i nie pobiera zapłaty - ot, prezenty dla ludzi, z którymi jest związana.

Ściągnęłam więc zdjęcia z jej galerii na Facebooku, druknęłam, wkleiłam do albumiku...


...o eksperymentalnym, sześciokątnym kształcie. Zrobiłam sobie wcześniej model, okazało się, że fajnie stoi, tyle, że napisy są nieco skośne.


Kilka przykładów stron ze środka...



Miałam, oczywiście, niewiadomojakie plany, jeszcze pieczątki, to, śmo, ale zwlekactwo nie pozwoliło tego wszystkiego wykonać... a odbiorczyni zjawiła się przy moim biurku ze łzami w oczach, no i zupełnie nie wiedziałam, co z tym zrobić, nie byłam przygotowana na taką reakcję. A to tylko jedno z PIĘCIU emocjonalnych przeżyć wczorajszego dnia, co za rollercoaster.

Iiiiii jutro kiermasz! Właściwie jestem lepiej przygotowana, niż poprzednio, bez stresu, mam nawet wymyślone, co będę robić tam, na miejscu. Karteluchy gotowe, pofocone, sterta torebeczek takoż, dwa eksplodujące pudełka, notesiki, no i wizytówki w postaci zawieszek do prezentów. Każda inna, coby jak najlepiej wykorzystać świąteczne ścinki i żeby było ciekawie.

Brak komentarzy: