środa, 12 września 2012

1204. CONMUT 1 - wielkie piachy

Przyturlaliśmy się z Wielkiej Wyprawy pod hasłem CONMUT (biorącym się ze skrótow pocztowych COlorado, New Mexico, UTah) parę dni temu, w niedzielę wieczorem, ale jakoś dochodzenie do codzienności trwa wyjątkowo długo; dopiero się odpraliśmy, w pracy w sumie jestem na bieżąco, ale gromadziennik wymaga jeszcze uzupełnień, przez zdjęcia przekopałam się tylko trochę, no i sama nie wiem, od czego zacząć opowieści :)

Szefowa na zakładzie pytała, co było najfajniejsze i też trudno mi dokonać wyboru; uciekłam się więc do trzech punktów, a mianowicie radioteleskopów w Very Large Array, historii starożytnych Indian w Nowym Meksyku oraz fantastycznych formacji skalnych w Utah. A dziś zaczniemy niemalże od końca, czyli od wielkich piachów w Kolorado.


Na kamping przy Great Sand Dunes National Park and Preserve przybyliśmy w piątek wieczorem, po jakichś pięciu tysiącach kilometrów, dość wymuldani i brudni, bo z wodą tym razem było wyjątkowo kiepsko - w końcu pustynie. Wspaniale jednak było po takich przeżyciach zaturlać się na działkę numer 87 i zobaczyć, że podpisana jest SMIALKOWSKI, jakby ktoś na nas czekał... od razu zrobiło się przyjemnie i niemal rodzinnie. A to tak naprawdę kwestia rezerwacji :)


[Zdjęcia są z soboty rano, bo w piątek już się nic nie dało sfotografować.]

Niezbyt długo cieszyliśmy się tym powitaniem, bo okazało się, że mamy niejakie kłopoty techniczne z domkiem. Po pierwsze nie szło wbić szpilek, bo grunt był zbyt twardy - ale już kilka razy testowaliśmy, czy namiocik przetrzyma noc jako struktura samonośna i raczej nie było z tym problemu.

Nie testowaliśmy tego jednak w takiej wichurze... poniższa fotka przedstawia pokrzywiony w nocy domek wraz ze stertą kamulców, z którymi spaliśmy. Chyba wiele ludzi tak robi, bo dociążenie leżało na brzegu naszego miejsca, ułożone w równym rządku :)

Kamienie włożyliśmy po rozłożeniu budki, poszliśmy napompować materac, a tu patrzę - domek krok po kroku się oddala! Czem prędzej włożyliśmy materac oraz samych siebie i wbrew oczekiwaniom przespaliśmy noc całkiem dobrze, choć wiatr wyginał patyki ku ziemi i wręcz tłukł mnie nimi po czterech literach.


Z dodatkowych ciekawostek była jeszcze skrzynia przeciwniedźwiedziowa, w której należało schować żywność, kosmetyki itd...


...oraz stosowne wyjaśnienie na stole:


Tak wyglądało całe obozowisko...


...a tu jeszcze jest nasza prywatna kawiarnia :)


Uff. Po tym wstępie przechodzimy do samych wydm. Oto gdzie się znajdujemy - 


- w południowośrodkowej części Kolorado.


Niniejsza makieta przedstawia dolinę między dwoma pasmami górskimi, a ta beżowa stertka po prawej pokazuje położenie diun, czyli piachu zatrzymującego się niejako na górach Sangre de Christo ("krew Chrystusa"). Nasze obozowisko znajdowało się między piachem a górami.


Oczywiście chcieliśmy wyleźć jak najwyżej, najlepiej na szczyt 200 metrów nad podłożem (jest jeszcze wydma wysoka na 230 m, ale zaś nie przesadzajmy :) Najpierw trzeba się przeprawić przez piaszczyste pole, którym niekiedy płynie szeroki, a płytki strumień; tym razem jednak było sucho.


No i potem IDZIEMY... zatrzymując się co kilka metrów, bo wspinanie się po sypkim piachu jest baaardzo trudne; człowiek się rozpędza, myśli, że nie wiadomo gdzie dojdzie, a piaszczysta rzeczywistość szybko te ambicje studzi :)


Idę sobie krok po kroczku, zsuwam się, ale ogólny bilans jednak jest dodatni.



Dochodzimy wreszcie do celu...


...i widzimy piachy sięgające aż do gór!



Doszedłszy do siebie po powrocie, zatrzymaliśmy się jeszcze w sympatycznym Visitor Center, gdzie nareszcie dołożyłam do kolekcji jakieś SZKIEUKA - pierwszy witraż na tej wycieczce!


Można było sobie też pooglądać pod mikroskopem piasek, który jest wyjątkowo kolorowy na tych terenach.


Jest też pudło z wiatrakiem i piaskiem, w którym można kierować strumieniem powietrza i obserwować, jak zmieniają się wydmy:


No i na koniec wrzucę jeszcze fulguryt - twór, który powstaje, gdy piorun strzeli w piasek. Bardzo ciekawe, można było sobie pomacać :)


2 komentarze:

Ev (ZielonaKrówka) pisze...

To zdjęcie wydm i gór zapiera dech w piersi - niesamowity widok!

kasia | szkieuka pisze...

No właśnie, człek raczej jest przyzwyczajony, że piachy to nad morzem, a góry mają swoje odrębne miejsce - a tu niespodzianka :)