piątek, 13 lipca 2012

1182. naszczoteczkowane

Wśród przygotowań do wyzwania zębowego na Craftypantkach przeprowadziłam prosty eksperyment szczoteczkowy pod hasłem "glimmer misty dla ubogich": rozwodniłam mianowicie conieco akrylówki typu metalik (ostatnio prawie tylko z takich korzystam) i dawaj, chlapać szczoteczką, frrrt frrrt, po kartonikach zalepionych częściowo taśmą maskującą celem uzyskania pasków.

Eksperyment powiódł się w znacznym stopniu, choć nie w stu procentach; mianowicie trochę farby nawłaziło mi pod taśmę, bo bałam się ją przylepiać zbyt mocno, nie mając pewności, czy potem się sprawnie odklei. Stąd strzępiaste brzegi pasków - ale w sumie nawet podoba mi się taki efekt.

Pochlapane kartoniki zostały następnie wykorzystane w kartkach - niezbyt skomplikowanych, z udziałem niedawno nabytych na Ebayu stempelków Inkadinkado Meadow. Jak ja lubię takie zielskowe pieczątki!




I jeszcze eksperyment, który dowiódł, co się nie udaje - nie da się mianowicie upiec pasty do zębów w mikrofalówce i mieć z tego pożytek. Samo pieczenie daje ciekawą fakturę, ale niestety lepką, nawet po pomalowaniu i kilkudniowym suszeniu nic z tego się nie da zrobić. Może gdyby spsikać jakimś preparatem utrwalającym do decu? Nie posiadam jednak takowego, więc rezultaty eksperymentu po ich opisaniu poszły do śmietnika.


Ruszyła wczoraj ostro praca nad Eliaszem - mam już wycięte 80 części, co chyba nawet nie stanowi połowy... ale to nic. A najbardziej cieszę się z tego, że zaistniała konieczność małej wyprawy do kraftosklepu :)

2 komentarze:

Ev (ZielonaKrówka) pisze...

No, naprawdę niezły efekt :)

Mrouh pisze...

zielsku pięknie w tych delikatnych fioletach:-) Tak tajemniczo, jak przez mgłę (szczoteczkową:-)).