poniedziałek, 14 maja 2012

1150. porządkowań ciąg dalszy

Wspominałam już o przytłaczającej ilości zdjęć, jaka czeka na moim laptopku na opracowanie i zapakowanie do albumów – pierwszą część weekendu, od siódmej rano w sobotę, spędziłam na ogarnięciu tego bałaganu. Projekt będzie dość czasochłonny, o wiele łatwiej byłoby po prostu zgrać zdjęcia na płytkę... ale wtedy zapewne już nigdy do nich nie zajrzę, a lubię sobie jednak grzebać  we wspomnieniach. Mój niewielki twardy dysk nie jest w stanie pomieścić tych skarbów... pozostaje więc Picasa. A jak Picasa kiedyś pęknie, to będę smutna, ale ów smutek ogarnie miliony użytkowników, a w grupie zawsze raźniej.
 
Sporządziłam więc sobie tabelkę z albumami wymagającymi działania; stąd i nowa zakładka, mająca na celu zmotywowanie mnie do konkretnych działań J. Są one podzielone na cztery etapy: wybór, zmniejszenie, załadowanie, opisy. Tak naprawdę myślałam, że jest gorzej – przy bliższym oglądzie okazało się, że nie wszystko trzeba będzie zaczynać od zera.  Uff. 
 
A wczoraj pojechaliśmy na małą wycieczkę W SZÓSTKĘ, niebywała sprawa, że się wszyscy zebrali...  Z czego wynika nowa paczka zdjęć do obrobienia J Było jednak pięknie, pogody lepszej nie można by sobie wymarzyć; poszwendaliśmy się nad Rock River... choć to może nienajlepsze słowo, bo szwendanie kojarzy mi się z leniwym powłóczeniem nogami, a my musielismy pokonać kilkaset schodów. Była też i atrakcja technologiczna – elektrownia atomowa w Byron (ogromniaste chłodnie tuż na wyciągnięcie ręki powalają mnie swoim rozmiarem), trochę historii – ponadstuletni dzwon, który w swojej karierze przeleżał również 40 lat na dnie jeziora w Wisconsin oraz wielgachny  pomnik indiańskiego wodza.
 
Trochę brakowało mi kwiecia, bo zielenią czuliśmy się zalani po kokardę, ale jakoś innych kolorów nie znaleźliśmy zbyt wiele. Nie ma co narzekać, kwiatysie pofotografuje się kiedy indziej.

Castle Rock State Park - wyleźliśmy na górę, oglądaliśmy rzekę.

Pospolite kwiatuszki, bluszczyk kurdybanek,
jeden z moich ulubionych kolorów.

Illinois Freedom Bell (ten z jeziora) w Mt. Morris.

Trójkolorowy buk - każdy listek jest różowo-biało-brązowy.

Lowden State Park - statua Czarnego Jastrzębia.

Śliczny zielony robaczek - po angielsku green tiger beetle,
po polsku -TRZYSZCZ. Cóż za piękne słowo - niektórzy kłóciliby się,
że nie ma w nim samogłoski, bo uważają "y" za spółgłoskę :)

Malownicza atomówka w Byron.

Ponadstuletnia biblioteka w Sycamore.

Coś na kształt ratusza w St. Charles - budynek w stylu
Art Moderne, rodzaju Art Deco.
Ciekawe... ale o wiele bardziej wolę falistą,
pnącą się secesję :)

1 komentarz:

Mrouh pisze...

taaak, secesja w bardziej kobiecym wydaniu jest bardziej pociagajaca, ale mimo wszystko elegancja tych brył jest niezaprzeczalna.