poniedziałek, 19 marca 2012

1114. חי בר Yotvata Hai Bar (4)

Na wtorek mieliśmy zaplanowane dwie atrakcje - rezerwat zwierzęcy Hai Bar oraz park Timna. Niby jedno i drugie można zwiedzać za pomocą dołączenia się do zorganizowanej wycieczki, ale narzuca to pewne ograniczenia, więc postanowiliśmy zrobić to na własną rękę, wynajętym pojazdem.

Podróż nie była długa (w Izraelu podróż nigdy nie jest długa...), za to sunąc nieco na północ, w porannym słońcu napatrzyliśmy się na piękne góry.


W Yotvata Hai Bar hoduje się zwierzęta, które w większości wspomniane są w Biblii, a w ostatnich czasach na zamieszkiwanej przez nich pustyni Negev albo całkowicie wymarły, albo są zagrożone wyginięciem. Docelowo mają być wypuszczane "w naturę", co już nawet w odniesieniu do niektórych gatunków rozpoczęto.

Zwiedzanie składa się z dwóch części: pierwsza bardziej przypomina ZOO - na sporych wybiegach mieszkają tam szakale, hieny, wilcy okrutni, trochę ptactwa (np. ogromne sępiska, które właśnie zwłóczyły materiały na gniazdo) i góralki, do których wrócę jeszcze w innym poście. Niestety, większość zdjęć z tej części okazała się nieudana, bo zwirze właśnie szły spać w swoich kryjówkach, a do tego z nich wiele ma kolory maskujące i ciężko jest je w ogóle dostrzec na pustynnym tle.

Były też i mniejsze klatki - na przykład z rogatą żmiją, brrr:


Druga część to safari, gdzie po olbrzymim ogrodzonym terenie jeździ się autem, a zwierzęta chodzą luzem. Zjawiliśmy się na miejscu pierwsi, jak to nam się często zdarza, więc okazów tuż obok drogi było mnóstwo. (Co prawda, kiedy podjechaliśmy pod rezerwat dobrze przed godziną otwarcia, ze zdumieniem zobaczyliśmy na parkingu sześć wielkich, uszatych autokarów, a wokół nich stonkę składającą się z wczesnonastoletnich dziewcząt. Odetchnęliśmy z ulgą, kiedy okazało się, że to wszystko uczestniczki jakiejś wycieczki szkolnej, która nocowała w rezerwatowych namiotach, i właśnie odjeżdżają :)

Bez dalszego gadulstwa przechodzę zatem do zdjęć - kiedy wjechaliśmy za ogrodzenie, po pewnym czasie powstała mała burza piaskowa (słowo honoru, to nie my ją zrobiliśmy!), która jeszcze dodała nieco dramatyczności oglądanym widokom. Na szczęście większość zwierząt zajmowała się swoimi sprawami, nie reagowały na nas, nawet gdy stały tuż obok drogi; jedynie strusie były ciekawskie i trzeba było zamykać okna, bo interesowały się wnętrzem naszego autka :)

Pstruś jaki jest, każdy widzi.

Struś patrzył na nas z góry, a my czym prędzej zatrzasnęliśmy okno.

Akacja, czyli drzewo syttym, z którego budowany był Przybytek na puszczy.
Antylopa adaks

Antylopa adaks

Antylopa oryks

Antylopa oryks

Dziki osiołek


Brak komentarzy: