Wedle najbardziej pierwotnej wersji mieliśmy się zatrzymać na jakieś dwa dni w Stambule, ale T wymyślił, że może lepiej byłoby to zamienić na Eilat nad Morzem Czerwonym. Polska grupa wróciłaby sobie do domu, a my ruszylibyśmy w dalszą drogę. Nic z tego jednak - podróż wypadłaby w sobotę, a tam ani rusz, asfalt zwinięty, kółka odkręcone, nie da się jechać. Dopiero kiedy przyczepiliśmy ten dodatkowy etap z przodu, wszystkie kawałki układanki ślicznie wskoczyły na swoje miejsca.
Plan na dzień dzisiejszy jest zatem następujący:
Etap 1 - w Turcji mamy 8h czasu podczas przesiadki, więc planujemy szybki wyskok do Hagia Sophia i Błękitnego Meczetu, żeby choć z wierzchu zobaczyć, a może się uda wsadzić nos do środka. Liczymy na szybki transport metrowo-tramwajowy :)
Etap 2 - w niedzielę jedziemy autobusem z Tel Avivu do Eilat, tam w poniedziałek pożyczamy auto i udajemy się do "kopalni Salomona" w Timna oraz zwiedzamy okolicę; w drugi dzień zapisujemy się na wycieczkę do Petry. Gdzieś po drodze upychamy rafy koralowe. W środę wracamy autobusem do stolicy. Gdyby jeszcze jakimś sposobem udało się zatrzymać w Beerszebie, to byłoby fantastycznie.
Etap 3 - z grupą z Polski robimy półtoratygodniową pętelkę z Tel Avivu na północ, aż do Dan, z Jeziorem Galilejskim, Morzem Martwym, Cezareami, Tyberiadą, plus kilka dni w Jerozolimie.
Teraz, kiedy już wiemy, gdzie i kiedy lecimy, nadeszła część najprzyjemniejsza - czytanie, planowanie szczegółów, napawanie się zdjęciami. I tworzenie Dokumentu Podróżnego, zalinkowanego po prawej stronie :)
Dla uczczenia tego wydarzenia - radosna piosenka żydowska, Hava Nagila, w której T z jakiejś przyczyny słyszy "Chałwa, Tequila" :)
1 komentarz:
To dopiero będzie wyprawa! Zazdroszczę!
Prześlij komentarz