Collage Cafe rozważa w tym tygodniu smaki z dzieciństwa. Zastanawiałam się dość chwilę, jakie by one były, może woda z saturatora? Taka z sokiem? Bo już jej jako takiej nie ma, ale zawsze można mineralną z butelki z jakimś syropem sobie zapodać i jest.
Olśnienie przyszło jednak, gdy napoczęłam świeżo zakupioną eksperymentalną gumę. Rety! Toż to ten sam smak, co daaaawno temu w Polsce! Myślałam zawsze, że to brzoskwinia, a tu okazuje się, że miałam na języku owoce tropikalne.
Oczywiście wtedy nie był to Trident, ale jakoś ta tropikalność jest powtórzona.Co do materiałów na artjournalowej stronie - raczej prosto, tło z Christmasowych papierów z otrzymanej jakiś czas temu paki, trochę ścinków, gigantycny ćwiek, który do niczego nie pasuje, kuronka z ostatnio nabytego dziurkacza MS, pisaki, żółty klajster z brokatem. Bo brokat ostatnio być musi.
W Muzeum dziś kolejny zimowy widoczek - tym razem czarno-biały staloryt. Karteluszka została pozyskana jakiś czas temu w Sklepie Drugiej Szansy i przywiązałam się do niej na tyle, że zapewne z nikim się nią nie podzielę. :) Chyba, że obrazkiem na blogu :)
Środek kartki zawiera drugą ilustrację:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz