Pora się conieco pochwalić pierwszym w życiu przeżyciem filcowym. Zaprosiła mnie do siebie na urodzinowe kraftowanie Karen, właścicielka sklepiku Fairy Tale Fashions na Etsy. Przygoda była wielka, poczynając od tego, że pierwszy raz jechałam samodzielnie z GPS-em, musiałam się przeprawić przez kilka Straszliwych Autostrad (mnóstwo pasów, bramki, rozjazdy, pętle, ach! Dawniej jakoś byłam bardziej samodzielna, ale teraz w zasadzie wszędzie jeździmy razem, Tomek ma mapę okolicznych hajłejów w głowie, więc się odzwyczaiłam od używania tej części mózgu.)
Karen mieszka z funfelką w malutkim domku, który nazywają cottage i jest to słowo znakomicie oddające jego naturę; wystrój bardzo kobieco-filiżankowy, wymuskane szczegóły, Simon i Asher - dwa futrzaste kocury, pokoiki jak w domku dla lalek i jej pracownio-sypialnia na czymś w rodzaju stryszku, z wyginanym dachem i starodawnymi meblami. I oczywiście ścianką z pojemników na kraftmateriały.
Część kobietek zajęła się klachaniem, a część zasiadła przy wielkim, jak na ów domek, stole. Wyjechały koraliki, bransoletki z zawieszkami, co tam kto ze sobą przywlókł, no i oczywiście filc. Przyniosłam kłaki zakupione rok temu w Polsce, Karen odpaliła igły i gąbkowe podstawki i zaczął się pokaz. Takie to łatwe miało być - ale oczywiście rezultatem mojej pierwszej próby był nieforemny plasterek, zbity i ciężkostrawny :)
Potem jednak szło coraz lepiej i do końca sesji nafilcowałam płatków na taki oto kwiatyś, po czym przy pomocy Karen je połączyłam (jako baza przydała się moja pierwsza krzywulcowa próba), więc pozostaje mi przytwierdzenie koralika i zapinki od spodu.
Nadal jednak najbardziej lubię papierrrrr :) Oto strona komentująca moje ostatnie dni na zakładzie, po przenosinach do tego nowego miejsca, co nie ma wielkiego sensu i na dodatek obfituje w dźwięki zupełnie niepotrzebne w miejscu pracy... ale ponieważ się nie da tego zmienić, trzeba jakoś przy obecnym biurku zakwitnąć. Poniższa strona artjournalowa nadaje się na wyzwanie w Kreatywnym Polu.
5 komentarzy:
Bardzo oświecone hasło, Kasiu, i zdaje się po angielsku jakaś gra słów. Polskie "zakwitnij tam, gdzie cię posadzono" jakoś nie budzi mojego entuzjazmu, może zaproponujesz lepsze tłumaczenie?
Aaaaaa, i kwiot udatny bardzo, a już przenikanie się kolorów - samo piękno!
piękny kwiatek! to ostatnio moje kolory, więc urzekł mnie tym bardziej. a już opis chatki jubilatki - aż ją zobaczyłam oczami wyobraźni! to musiał być piękny dzień. buziaki, Kasiu ślę, e.
Bardzo fajny wpis i cytat :)
Dziękuję za udział w wyzwaniu
Pozdrawiam
Rydia DT Kreatywne Pole
Piękny kwiatuch Ci się ufilcował :)
Tekst na scrapie bardzo trafny. Pozdrawiam ciepło- Novinka z DT Kreatywnego Pola
Prześlij komentarz