wtorek, 22 listopada 2011

1034. smakowanie słów

Skończyłam wczoraj wreszcie strony artjournalowe, które mieszkały w podręcznym pudełku ze dwa tygodnie chyba, pisałam o nich jakiś czas temu. Chodzi o cieszenie się słowami, zgłębianie ich smaku, o czytanie, szukanie historii w otaczającym świecie, o poznawanie nowych słownych perełek.


Kilka szczegółów - maszyna do pisania, guziki z niedawno otrzymanego pudła skarbów - wymagają mycia, ale za to jest ich multum i naprawdę nie trzeba się ograniczać w zużywaniu (jak widać, napaćkałam guzikostwa ile weszło :D). Główne ilustracje pochodzą z jakichś broszur reklamowych otrzymanych na zakładzie, zdaje się, że jedna o owocach była, a druga o czekoladzie. Do tego kawałeczek serwetki z ludowym wzorem, chiński papier z Chinatown, reklama St. Augustine na Florydzie (z tekstem, że na każdej ulicy można znaleźć historię), strona z "Great Expectations", która to książka jest fajnie pożółknięta, ale trudno w niej znaleźć stronę nie mówiącą o jakimś nieszczęściu. Ot, plusy dodatnie i plusy ujemne.

2 komentarze:

Mrouh pisze...

Zatkało mnie na amen, ależ piękny ten wpis, no piękny... muszę ochłonąć... to się nazywa 50 craftojednostek!

kasia | szkieuka pisze...

Haha, dzięki - chyba jednak craftojednostek to troche mniej, niż 50, mimo, że sklejanie (czy raczej zwlekanie) trwało tygodniami :D