Kocyk ma dobrze ponad 10 000 ściegów i trochę się zapędziłam z jego rozmiarem, a jak się zorientowałam, to trzeba było zacisnąć ząbki i dojechać do końca. Niemniej jednak ścieg "V" zbyt prędko na moim xydełku nie zagości, bo mi z deczka bokiem wychodzi :D
Dzieło przejechało już tysiące kilometrów, jako że w znacznym stopniu powstawało w samochodzie. Zaliczyło następujące stany: Illinois, Iowa, Missouri (trzy razy), Kansas, Oklahoma, Nowy Meksyk, Teksas, Arkansas i nie mam pewności co do Mississippi. Ostatnio naoglądało się zaś telewizji, z czarno-białymi serialami krrrreminalnymi na czele, oraz zaznajomiło się z porucznikiem Columbo.
Dzisiaj rano zaszyłam końce włóczek przy zmianach koloru, wyprałam i wywiesiłam na balkonie. Mam nadzieję, że wyschnie - najwyżej pójdzie jeszcze na chwilę do suszarki.
A zmieniając całkowicie temat - burzę wczoraj rano mieliśmy, siarczystą bardzo. Hulała wyjątkowo krótko, chyba niecały kwadrans, ale za to skutecznie. Jeszcze dzisiaj kilkaset tysięcy ludzi jest bez prądu.
Tak to wyglądało z naszego balkonu:
Tak w ogóle, to cieszy mnie bardzo siedzenie na balkonie, z tą zielenią wysokaśną przed nosem, z kwiatkami i ziółkami na wyciągnięcie ręki, z jakimś fajnym napojem na półce zbudowanej przez T; przeważnie z laptopem, bo ostatnio zrobiła się masa zaległości zdjęciowych i próbuję się przez nią przebić, a że każdą fotkę muszę dotknąć PhotoShopem, to i sieeeeedzę nad tym długo. Ale przynajmniej na balkonie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz