Gadaliśmy sobie ostatnio z T o spopularyzowanym niedawno plankingu, więc gdy w ostatni weekend nadarzyła się okazja - pomimo mojego wieku odbiegającego daleko od nastoletniości, skorzystałam ze sprzyjającego podłoża:
Byliśmy mianowicie w St. Louis, jakieś 5h jazdy na południowy zachód, gdzie całkiem za darmo można zwiedzać Laumeier - park rzeźb. Jeszcze zanim się dobrze wejdzie na teren parku, kusi takie oto kocisko.
Od oka się właściwie wszystko zaczęło - wielka kula kusi, żeby ją... kulać.
Próbowałam supeł jakoś rozwiązać, ale tylko się poparzyłam, bo metalowe liny się nieźle nagrzały w ostrym słońcu.
Czarne kulki były trochę złowróżbne, ale tym bardziej ciągnęło, żeby je zmacać.
Pewien pan polskiego pochodzenia naturlał statkowych boi i skonstruował z nich ścianę.
Uschnięte drzewo opakowano aluminium i pozostawiono na środku łąki.
Rzeźba niby taka twarzowa, a ma mnie w nosie.
Zimny i kanciasty metal prosił się o nieco kształtów miększych, okrągłych.
Świątynia Majów to zamyślenie nad sensem życia... gdzie tam, raczej kombinowanie, w jaki sposób...
...przytulić się do następnej rzeźby. Kiziu miziu, moja rzeźbka kochana... tylko cosik w kiszki dziabie.
Proszę bardzo, informacja o parku!
No chodźcież, korzonki, skoro wyglądacie, jakbyście chciały wbiec na wzgórze...
A na koniec wykręcam jeszcze numer czarno-żelazną korbą.
Byliśmy jeszcze w paru innych ciekawych miejscach, na przykład w starej kopalni, nad Mississippi, w trochę kosmicznym sanktuarium, spotkaliśmy kilka ciekawych postaci... ale o tym w następnym odcinku.
2 komentarze:
Świetny ten park, ale jeszcze lepsze zdjęcia, a komentarze do nich bezbłędne :)
O tak, ubawiłam się nieźle, zwłaszcza z miziania rzeźby:-) a potem poszłam sprawdzić co to ten planking... i o ludzkości, jakże ty głupia bywasz- tak pomyślałam, zrozumiawszy w lot, czemu nie wyjaśniasz nawet co ta nazwa oznacza:-)
Prześlij komentarz