Napawam się więc tym wszystkim i cieszę jak dziecko, kiedy uda mi się zmontować jakieś sensowne zdanie. Nie mam jeszcze odwagi zagadywać do Marii w jej języku, ale obiecuję sobie, że wkrótce się przełamię.
Wiem, że wymowę zapewne mam kanciastą; do tego słyszę, że Meksykanie akcentują zupełnie nieoczekiwane sylaby, więc pewnie i tu utykam. Pisanie jest w lesie, bo ostatnio nagrywają mi się na mózg słówka z płyty słuchanej w aucie. Piętrzą się całe masy przeszkód, ale pocieszam się, że mam przynajmniej jakie takie pojęcie o cegiełkach w tej ścianie. Mają przykładowo dwa (albo i trzy) słówka na „być”. Rodzaje mają się nijak do polskich. Słowa pytające jakoś podobne do siebie. Cyferki tradycyjnie nie wchodzą. Czasowniki się końcówkują. Na domiar złego nie ma gwarancji, że słowa, których słucham, będą w stu procentach meksykańskie, bo skonsultowałam się z Marią i przynajmniej dwa, które wydawały mi się na tym cedeczku podejrzane, wyszły na hiszpańskie z Hiszpanii, a w Meksyku wysoce formalne. Uff.
Z drugiej strony – frajda to wielka, kiedy słucham TV i nawet jeśli nie znam słów, to słyszę z grubsza, gdzie strumień dźwięków dzieli się na wyrazy, a nawet czasem wyłapię coś i skojarzę. No i w ogóle nauka czegokolwiek zapobiega zwapnieniu mózgu, więc może takie ćwiczenia w sam raz się przydadzą w roku okrągłych urodzin :)
4 komentarze:
przeciwdziałanie zwapnieniu mózgu przez naukę jakiegokolwiek języka na jakimkolwiek poziomie to najprzyjemniejszy znany mi sposób na takie zapobieganie:-)
też się przymierzam do hiszp., może właśnie rozpocznę od porozwieszania słówek ;) zawsze coś. A te jajca to Ty zrobiłaś? Świetne, skojarzenia z Fridą o!
Mrouh - jak najbardziej się zgadzam! Nowe słowa to jest to! A hiszpański to jeszcze "instant gratification", bo można się uczyć piorunem: słówek furę się już z grubsza zna z ang. czy franc., gramatyka prosta - i ziuu, już się robi zdanko.
Gallery - polecam słuchanie jakichś lekcji i powtarzanie, w moim przypadku bardzo pomaga :) A na zdjęciu... to nie jajca, tylko miski w meksykańskiej "cepelii" na Jukatanie, ale jak patrzę teraz na tę fotkę, to rzeczywiście wyglądają całkiem jak wielkanocne jaja! Cóż za kapitalne złudzenie optyczne! :D
hehe... każdy widzi co chce ;) ale wzór jakos od razu nasunał mi meksyk :))) dobry pomysł na wielkanoc tak czy inaczej :) pozdrawiam
Prześlij komentarz