czwartek, 17 marca 2011

920, gaik, steczka, mostek, rzeczka

Zdaje się, że to cytat z jakiegoś dziecięcego wierszyka – może koziołek Matołek? Takoż i ja z okazji wiosny przyszłam dziś do pracy na nogach, właśnie przez lasek, a właściwie rezerwacik preriowy, ścieżką, przez mostek nad niewielką rzeczką. Być może nie brzmi to jak sensacyjna wiadomość, ale w tym kraju praktycznie nikt nie chodzi do pracy na nogach, wszyscy wiozą szanowne cztery litery takim czy innym środkiem transportu. Jestem więc dumna z mojej odwagi :)

Mamy zatem ścieżynkę i mostek:

Na rzeczce jest tama, dzięki której powstało jeziorko. Na brzegu stoi poważna tablica wyjaśniająca ekosystem:

A po drodze udało mi się napotkać dzikie życie, choć nie ma się czym ekscytować, bo wszystkie trzy zwirze są na naszych terenach bardzo częste, żeby nie powiedzieć pospolite:



Teraz tylko trzymać kciuki, żeby mi starczyło samozaparcia na kontynuację :)

2 komentarze:

magda pisze...

moja szwgierka chodzi, ale mieszka w San Francisco wiec sie chyba nie liczy. Jak jeszcze pracowalam to czesto wracalam z pracy do domu na piechote jak nie mialam samochodu danego dnia. Spacerek 40 minut - tyle samo zabieralo zalapanie sie na autobus. poza tym dalej mamy tylko 1 samochod co w usa na przedmiesciach zwlaszcza moze wydawac sie dziwne. pozdrowienia i zycze wytrwalosci!

kasia | szkieuka pisze...

My chyba nie wyżylibyśmy o jednym aucie (wiadomo, jak się musi, to się musi), pewnie trzeba by jakieś podwożenia kombinować i nadkładać drogi...
Ale a propos chodzenia - zabawne jest to, że kiedy ktoś słyszy, że przyszłam na nogach, to od razu myśli, że mi się pojazd popsuł :)