Jakiż to miły zbieg okoliczności - post o równym numerze dziewięćsetnym jest pierwszą notką z nowego, słonecznego biurka. Świeci mi właśnie słoneczko i chociaż na dłuższą metę nie jest to może najlepszy sposób patrzenia na monitor, to jednak dziś i pewnie jeszcze przez parę dni będę się nim cieszyć bez zatrzaskiwania żaluzji.
Chyba nawet nie zdawałam sobie sprawy, że w zimie prawie nie widuję słońca, szczególnie w tygodniu. Dziś od razu śmieje mi się gęba i jestem w radosnym nastroju. Przyznać jednak muszę, że wczorajsza wielka czystka musiała mnie nieźle zestresować - sądząc przynajmniej po snach z ostatniej nocy, w których zebrały się wszystkie życiowe zgrozy. Nie myślę o nich na codzień zbyt namolnie, ale jednak w sprzyjających okolicznościach wyłażą.
Wracając do nowej dziupli - przestałam kichać, czyli coś jednak jest na rzeczy, bo w poprzednim miejscu ledwo rano przyszłam, to już mnie kręciło w nosie. Może rury od nawiewu ciepłego i zimnego powietrza są jakieś brudne? Tu w każdym razie jest pod tym względem fajniej.
Za to okazuje się, że nie jest tak cicho, jak się spodziewałam, bo i Prezydencja, i Naczelna mają dość sobie głosy i ciągle się coś u nich dzieje. Tak, że nastawiam się na sporą ilość muzyki w słuchawkach :)
I jeszcze na koniec dodam, że kiedy wyniesiono moje szafki ze starej dziupli, to wylazły spoza nich różne skarby, jak to w życiu bywa - na przykład domki z wymiany sprzed kilku lat, które wisiały na ścianie i najwidoczniej pospadały.
1 komentarz:
Za to masz dostawę najnowszych wieści z serca firmy bezpośrednio do usz swoich... co czasem wcale nie jest takie fajne, jak by się mogło zdawać... bo bywa, że lepiej wiedzieć mniej. Niech zatem wieści płyną cicho, a jesli głośne to tylko dobre, słońce niech świeci, a wyziewy kichogenne niech zostaną w rurach:-)
Prześlij komentarz