Stwierdziłyśmy ostatnio z koleżanką Meksykanką, że coś się nam kolorystyka poprzestawiała. Meksykanie – sądząc po kolorystyce budynków i przykładowo cmentarzy czy nawet kościołów w Meksyku – lubią barwy oczobipne, żywe, dyplomatycznie się wyrażając. Ona ma prawie same czarne ciuchy, z drobnymi dodatkami w zdecydowanych kolorach. Ja z kolei – mimo że w Polsce będąc, ulice widziałam raczej czarno-granatowe w zakresie odzieży, a na budynkach bywa trochę ciekawiej, ale jednak wydawało mi się, że dominują dość szare tynki – lubię ciuchy we wszystkich kolorach tęczy. Dobrze, że wymyślono trwałe barwniki tekstylne oraz płyny do prania, które nie wadzą rozmaitości, bo jak się otwiera pralkę z moimi ciuchami, to wyskakuje cała paleta!
Takoż i krafciki noworoczne wyszły mi oczobipne, na dobry kolorowy początek :) Na razie same zajawki.
Do postanowień noworocznych się nie przywiązuję, bo nie rusza mnie podejmowanie ich „na hurra”; potem i tak gruba większość zdycha. Gdybym jednak miała coś wymienić... to chyba mniej czasu przed komputerem, bardziej pozytywne spojrzenie na świat, mniej prześlizgiwania się po życiu z dnia na dzień, a więcej refleksji nieco głębszej. W końcu mam taaaakie warunki do robienia różnych rzeczy, tyle czasu, to należałoby go dobrze wykorzystać. No i może mniej gromadzenia wszystkiego :DTakoż i krafciki noworoczne wyszły mi oczobipne, na dobry kolorowy początek :) Na razie same zajawki.
A poza tym nadrobiłam ostatnią wycieczkę - jeszcze wrześniową. Gdyby ktoś się chciał wybrać, to zapraszam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz