środa, 17 listopada 2010

876. los eksperymentuje...

...i rzuca mi kłody pod nogi, sprawdzając, czy się wywalę. Oprócz zwykłego przedwyjazdowego stresu dochodzi zwiększona ilość pracy w pracy, bo tym razem mam pod opieką cztery magazyny zamiast trzech, a jeszcze ta nieszczęsna lodówka (czekam właśnie na naprawiacza z nadzieją, że to jakaś niewielka usterka, a nie zakup nowego sprzętu) i jeszcze inne takie tam... Ale się nie dam! Zacisnę ząbki i właśnie, że wykonam to, co zaplanowałam. Ot co.

Nawet dobrze się składa, że przez tego naprawiacza pracuję przez pół dnia w domu, zamiast w biurze, bo myślę, że bez urywającego się telefonu i cokwadransowych odwiedzaczy trzasnę to, co mam trzasnąć szybciutko i na spokojnie.

1 komentarz:

kalanchoe pisze...

będzie lepiej... no bo co ma nie być ) jednak spokojnego jutrzejszego dnia :)