Chyba doznaję szoku, że po wielu tygodniach słońca i jesiennych cudności zwalił się na nas chłód i wiatr, a od zaciągniętego nieba kolory straciły z pięćdziesiąt procent natężenia. Nie mogę uwierzyć, że spałam dziesięć godzin... i jakoś tak miałabym ochotę schować się w dziurze, a jednak trzeba się wyturlać z kokonu i zabrać się za listę zaplanowaną na dzisiejszy dzień. Może to skutek trudnych snów, gdzie tuż obok dochodziła plama z jakiegoś pęknięteg zbiornika z chemikaliami, aparat zamiast robić zdjęcia służył jako komórka, na którą dostawałam anonimowe telefony, a koleżanka, która NAPRAWDĘ zna się na elegancji, wystąpiła w przejrzystej sukience i okropnych niebieskich galotach pod spodem.
Na pocieszenie natknęłam się na fajny link - trzeba conieco przewinąć, do rysunków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz