czwartek, 5 sierpnia 2010

802. eksponat czekoladopodobny

Wchodzę ci ja niedawno do lokalnego Sklepu Drugiej Szansy z zamiarem sprawdzenia, czy nie ma jakichś stempelków lub innych przedmiotów przydatnych w kraftowych przygodach, a tu na regale ze świecami i świecznikami czai się takie coś, z daleka przypominające kawał czekolady.

W takich sklepach największą frajdą jest rozmaitość i niemożliwość przewidzenia, co poprzedni właściciele uznali za zbędne, a że one man's trash is another man's treasure, czyli twój śmieć może być moim skarbem, cedowanie prawa własności przedmiotów przez jednego chomika na drugiego ma się w tym kraju znakomicie.

Moje znalezisko, zupełnie nie pasujące tematycznie ani surowcowo do otoczenia, okazało się po odwróceniu jakimś rodzajem pieczątki; brzeżki miało już cokolwiek nadgryzione przysłowiowym zębem czasu, ale ponieważ kosztowało całe 25 centów i dodatkowo miało 50% zniżki - znalazło się na moim biurku. (W opisywanym sklepie ceny umieszczone są na metkach i naklejkach w kilku różnych kolorach; w sierpniu wszystkie niebieskie są o połowę tańsze, potem we wrześniu wszystkie pomarańczowe i tak dalej, rotacyjnie.)

Próbowałam odbić wzorek przy użyciu zwykłej poduszki do stemplowania, ale wyszedł nader marny. Wymyśliłam, że może pomaluję brzegi akrylówką i tu efekt okazał się wyraźniejszy. Wymaga to jednak dość sporego wysiłku w porównaniu ze współczesnymi stemplami, dokładnego nanoszenia farby i kilku próbnych wydruków.

Myślę sobie, że to może w ogóle nie do papieru, tylko do tkaniny? Wygrzebałam kilka linków, właśnie o szmatkach: raz : dwa : trzy : cztery. Może to moje znalezisko pochodzi gdzieś z Indii albo z Pakistanu?

Jeśli ktoś coś wie, spotkał się z podobnymi rzeźbionkami, to właśnie nadeszła okazja, żeby się tą informacją podzielić :) Komentarze stoją otworem.

4 komentarze:

Mrouh pisze...

hehe, no właśnie miałam pytać co to za dziwoląg był:-) ładny wzór, troche przypomina taki wzorek co mozna było zrobić gumowym wałkiem na ścianie w dawnych czasach:-) ciekawe swoją drogą co to było naprawdę:-)

kasia | szkieuka pisze...

wlasnie tez mi sie skojarzylo z tym walkowaniem! i z ciocia w beskidzkiej wsi, ktora miala chalupke na zboczu wzgorza i co roku malowala ja na inny kolor, nie dosc, ze z zewnatrz, to jeszcze wszystkie pomieszczenia wewnatrz i wszedzie byly walki.

niekiedy pisze...

Kasiu, to jest najprawdopodobniej indyjski stempel do nanoszenia wzorów na tkaninie. używamy takich w pracowni ceramicznej, bo idealnie odbijają się w glinie. są rzeźbione w drewnie i właśnie tak wyglądają. prawdziwy skarb! ja uwielbiam te stemple. może uda się odbić go w jakieś innej masie. ja próbowałam kiedyś w modelinie, ale nie udało się. zostawała w zagłębieniach. może w jeszcze jakieś innej.
Kasiu, ja zaczytuję się w relacji z Waszej ostatniej wyprawy. Zakręciłam się ostatnio na Alasce. Piękna podróż. serdecznie Cię pozdrawiam! e. :)

majka pisze...

a mi to skojarzyło się ze "stempelkami" do odbijania na kruchych ciasteczkach:) wypiekają się potem z takim wzorkiem . Nie wiem ale pewnie bym spróbowała ciasteczka z kwiatkiem wypiec... :D
że też mi nie udaje się takich cudeniek w wyłowić... chyba częściej muszę zaglądać do "zdrugoręcznych" sklepików...