Szybciutko klepnę, co się dokonało przez weekend. Między innymi kartelucha różowa (niemożebyć, zrobiłam coś różowego, błyszczącego i słitaśnego)...
...kartelucha zielona...
...dalsze eksperymenta z gesso – mieszam z brokatem, posypuję różnościami (które na zwykłym kleju nie bardzo chcą się trzymać i śmiecą, a na gesso jakoś siedzą.)
I jeszcze są gotowe trzy albumy ze zdjęciami z Alaski, gdyby ktoś był zainteresowany. Raz dwa trzy. Został jeszcze jeden, a potem fotki sprzed tygodnia, z wycieczki do Indiany. I będę na bieżąco, uff.
3 komentarze:
oj, a ta zielona cudna!
wysłam wczoraj daj znać, a nuż nas poczta zaskoczy :)))
Piękne są obydwie, a najbardziej podoba mnie się zielona!:)Pozdrawiam!:)
Ta sparklesowa to z jakiejś własnoręcznej chlapaniny jak mniemam? To zupełnie inna katagoria wagowa, nawet jesli rózowa, do słitaśnej jej jeszcze daleko, nie pochlebiaj sobie! :-) Na zielonej powstał bardzo przyjemny paysage z ciekawej perspektywy! Gessowe ekpreymenta obiecujące. Alem się opisała:-)
Prześlij komentarz