wtorek, 25 maja 2010

754, alaska air

Jeeeeeee! Wygląda na to, że znaki na niebie i na ziemi, a z pewnością ceny na internetowej stronie, wskazują, iż powinniśmy podjąć wymarzoną wyprawę. Nabyłam właśnie bilety do Anchorage, ponad 4500 km od domciu, na 4 lipca, powrót w nocy z 12 na 13. Przez długi czas straszyły mnie ceny w okolicach $750-800, które ani ciut nie chciały się obniżyć przez kilka tygodni – aż wreszcie zajrzałam do Alaska Airlines i natknęłam się tam na niebywale pożyteczne narzędzie w postaci kalendarza z cenami na daną trasę.

Czwartego lipca nikomu się nie chce latać, bo to przecież wielkie święto narodowe. Dwunasty lipca też z jakiejś przyczyny pasażerom nie podchodzi, tak że cena na te dni wynosi $468 od łebka!! Baby w pracowym kurniku powiedziały, że to naprawdę okazyjna cena jak na prawie siedmiogodzinny lot. Ważne jest też to, że w obie strony leci się bezpośrednio, bo inne opcje przeważnie mają dwie przesiadki, np. Minneapolis i Seattle, albo Denver i Seattle, co wydłuża podróż do jakichś dwunastu godzin. A tu – myk-myk. Powiedzmy. Już się boję, jak T będzie brykał podczas takiego długiego lotu, skoro w zeszłym roku do Seattle nie wiedział, co ze sobą zrobić :D

W nadchodzący weekend wybieramy się z kolei niedaleczko, do Iowa, na drugą stronę Mississippi. W planie jest skansen, stare kamienne miasteczko, muzeum motocykli, pawilon z traktorami Johna Deere’a, dawny stanowy kapitol w Iowa City i co najmniej jeden park z jaskiniami i skałkowymi labiryntami. No i oczywiście śpimy w namiocie, bo jakże by inaczej.

Doświadczam właśnie spełnienia marzeń... pamiętam, że jako dzieciak chciałam podróżować, zwiedzać świat. Bawiłyśmy się z koleżankami na traktorze mojego taty w podróż dookoła świata i tak naprawdę nie śniło mi się, że kiedyś w życiu przydarzą mi się wielkie wyprawy w niezwykłe miejsca. A tu – trafił mi się wybitnie turystyczny małżonek i niemożliwe stało się możliwe.

2 komentarze:

Mrouh pisze...

Jest chyba nawet lepiej, bo traktorem byś na Alaskę nie dotarła:-) Ależ to będzie wyprawa, prawdziwa globtrotterka z Ciebie! Ale chyba na tym zimnisku nie będziecie juz spać w namiocie:-)? W sumie w lipcu u nas może być tak gorąco, że jeszcze pozazdrościmy Ci tego rześkiego powietrza z Alaski:-)

kasia | szkieuka pisze...

zdaje sie, ze w lipcu na Alasce temperatury nadaja sie do spania w namiocie, taka mamy przynajmniej nadzieje :) Klopot moze byc z rozkladaniem namiotu, bo noce krotkie... trafimy tam w okolicach dnia calodobowego, wiec trzeba bedzie wieczorem pedem namiot rozkladac, zeby nas swit przy tym nie zastal :D