Dokonuję jednak wyboru na korzyść powrotu do zeszłotygodniowej wycieczki, jakoś tak łatwiej jest, kiedy w umyśle przesuwają się piękne obrazy z przysłowiowych "ciepłych krajów". Głównym celem miał być start rakiety - i odbył się zgodnie z planem, po tym, jak spędziliśmy ze dwie godziny na wilgotnym trawniku w Kennedy Space Center. Poniższy filmik nie jest najlepszej jakości, bo zwykłe aparaty nie dają sobie rady z blaskiem i hukiem, więc tu można obejrzeć wersję urzędową, z bliska.
Cudne było to czekanie do ostatnich sekund, bo w końcu prawie do ostatniej chwili mogą jeszcze start odwołać; a potem ogłuszające okrzyki ludu, oślepiający blask wznoszący się powoli wśród nagle oświetlonego, nocnego jeszcze nieba, i wreszcie booooom - dociera dźwięk, nieco z opóźnieniem. Towarzyszą mu trzaski na podobieństwo fajerwerków, a całość nie trwa długo, po dwóch minutach wahadłowiec jest już daleko, spalił basen paliwa, huk i jasność zabrał ze sobą w dalekie, kosmiczne światy. Została dziwaczna łodyga z pary wodnej, powoli rozpraszająca się i zmieniająca ubarwienie w promieniach turlającego się coraz wyżej słońca.



Everglades, skąd pochodzi ten filmik, rzucił nas na kolana rozmaitością ptactwa, które jakoś się przyzwyczaiło do ludzi, albo nie doznało z ich strony niczego nieprzyjemnego, bo stały sobie, suszyły skrzydła (anhingi i kormorany nie mają ochrony przed wilgocią, więc muszą się suszyć), zbierały papu na śniadanie, grzebały sobie w piórach - i było to naprawdę niezwykłe.
1 komentarz:
dziękuję ci za to oderwanie od rzeczywistości.
się człowiek rozmarzył i wanderlustu nabawił. :)
Prześlij komentarz