Zgodnie z zamierzeniem, zrobiłam skórki – mniam, i jest to chyba najbardziej kuszace jedzenie, jakie obecnie mamy w somu :) Musiałam je schować, żeby w ogóle dożyły do wyjazdu.
Jeśli zaś chodzi o wczorajszą zagadkę, to na zdjęciu było dzieło szydełkowe, dość miniaturkowe – zaledwie wielkości pudełka od zapałek, udziergane z kociej sierści. Udało mi się ukręcić może z półtora metra „włóczki” i tak właśnie wygląda efekt. Jest mięciusieńki jak sam kot, ale nie zamierzam tworzyć niczego większego. Dziwnie jakoś jest myśleć o włóczce psiej lub kociej – choć na dobrą sprawę czym miałaby się różnić od owczej? Na dodatek kot wręcz lubi dostarczać kłaki, codziennie rano zgłasza się w łazience na czesanie. Niemniej jednak jest to baaardzo pracochłonne.
1 komentarz:
ależ cudownie zapowiada się Wasza wyprawa! Kasiu, życzę Wam odpoczynku, pięknych widoków i niezapomnianych przeżyć. i już nie mogę doczekać się zdjęć :). pozdrawiam i buziaki ślę, e. :).
Prześlij komentarz