Teraz jeszcze podklei się kartonikiem, żeby wypisać życzenia, i jazda do szanownej adresatki.
Z ciekawszych zdarzeń nadmienię, że w Chicagolandzie nudno nie jest – jeszcze się dobrze burza śnieżna nie skończyła (sypało bez przerwy przez ponad dobę), a tu nad ranem ŁUP trzęsionko ziemi nam zafundowano. Ja tam przespałam, nie pamiętam żadnego telepania, ale T się zbudził, bo dziwny odgłos usłyszał. Poleciał do okna patrzeć, czy nam dach odpada, czy co (bo mamy na budynku taką dość pionową drewnianą „strzechę” – a tu spadł tylko kawał śniegu.
A tak wyglądały wczoraj pojazdy przed zakładem – ludzie nabyli zwyczaju podnoszenia wycieraczek, jeśli ma padać śnieg, i stoją potem takie zasmarkane soplami robale z antenkami, gotowe do ataku :)
Jutro natomiast wstaję i o ile nie pojawią się w ostatniej chwili jakieś przeciwwskazania, przystępuję do ważnej czynności w postaci zakupu biletów na 18 marca, na start wahadłowca Discovery. Juuu-huuuu! Poprzedni plan wycieczki miałam ułożony pod odlot w niedzielę, a ten ma nastąpić w czwartek, więc trzeba harmonogram conieco obrócić i zdaje się, że wypadnie nam dość długa trasa do przejechania z tak zwanego buta – 2250 km z domciu do Miami. Potem zjazd na Key West, a potem prawie tydzień na powrót do domu.
5 komentarzy:
ooo ale maczki cudne!
...
tak sobie myślę...burza śnieżna..trzęsienie ziemi...apokaliptycznie?
człowiek się przyzwyczaja...radzi sobie...nawet zbliża go to do innych...
i planuje swoją przyszłość...ma nadzieję, dąży do marzeń spełniena...
...
niezwykłe
...
niezwyczajne
...
niezłomny jest człowiek
i to jest PIĘKNE
tak! nie dajemy sie! z gory leci bialy kataklizm, pod nogami sie trzesie - a my nic, kraftujemy i planujemy wakacje :D
Kasiu, ten mak jest po prostu z-nóg-zwalający! Chylę czoła...!
Jestem pod wrażeniem.
Nie zazdroszczę wstrząsów.
Za to z zasmarkanych soplami robali uśmiałam się w głos. Aż potomek przyszedł sprawdzić, czemu mama dziwnie rechocze do komputera:-)
pierwsze koty za płoty - maczek elegancko się prezentuje ^^
krzyżyki są wymagające - na efekt trzeba poczekać, uzbroić się w cierpliwość i czas i dziergać, dziergać, dziergać... ale warto :D
Wspaniala praca! Podziwiam cierpliwosc do krzyzykow w kilku kolorach - ja nie mam do tego cierpliwosci;)
U nas tez snieg i na dodatek zaparkowalam po "zacienionej" stronie ulicy i dzis godzine odkopywalam auto, zeby przeparkowac na "sloneczna", gdzie snieg latwiej taje....
W poniedzialek znowu snieg.... Ech!
Wstrzasow jednak nie zazdroszcze!
Prześlij komentarz