środa, 18 listopada 2009

co teraz słychać

Kupilam sobie papier, wiec jest o wieeeele lepiej :) Minelo poza tym kilka dni i nikt jak dotad o grubosci nie wspomnial.
Zaprzyjaznilam sie ze sklepem artystycznym - nowym, utworzonymw naszej miejscowosci w marcu, bardzo fajnym.
Duzo nie pisze, bo dobranie sie do niniejszego ekraniku na tut. polaczeniu zabralo mi 7 minut, a impulsy drogie (zloty trzydziesci juz sie naklikalo). Ceny jak w Monachium na lotnisku... Z fejsbuka natomiast w ogole mnie wywalilo, a o wlozeniu jakichkolwiek zdjec mozna zapomniec, bo przeciez by chyba do wieczora zeszlo. Z polskimi czcionkami tez jest kłopot.
Natomiast tekscik przyniesiony na karcie podlaczanej przez USB sie nie da uzyc, bo... komputer potrzebuje specjalne oprogramowanie, zeby te karte przeczytac. Jak sie nie obrocisz...
Dzis mam wizyte u dentysty, zamierzam sie tez zatrzymac w sklepie za 2,50, gdzie sa rozne kraftowe skarby. W piatek kroi sie wycieczka do browaru, w sobote jedziemy do Kra.
A teraz ide sprawdzac poczte - mam nadzieje, ze gmail nie przerosnie mozliwosci tego sprzetu.

Brak komentarzy: