czwartek, 3 września 2009

585. zmagania z gramatyką

Troszeczkę pocięłam, ale nic nie pokleiłam. Jestem na głodzie...

A pocięłam mianowicie kilka starych kartek świątecznych, żeby uzyskać rozetki, które znajdą się na bombko-kartkach.
Poza tym wbijałam dzieciakom do głowy końcówki czasowników i wzruszałam się, kiedy umieli zrobić zdania „gdzie jest moja mamusia”, „gdzie jest mój brat”, „myjemy włosy” itp. Zrobiłam też eksperyment – dostawali proste czasowniki, których nigdy nie widzieli, i odmieniali. Nie znamy jeszcze wy i oni, ale dla amerykańskiego dzieciaka przejechanie przez ja, ty, on i my jest i tak sporą przygodą gramatyczną. Wy i oni poznamy wkrótce. Skaczę sobie wewnętrznie z radości, kiedy udaje im się przyspawać odpowiednią końcówkę do czasownika, bo o bezbłędnej odmianie rzeczowników to nawet nie marzę. (O jedenastu grupach odmian czasowników, jakie istnieją w ojczyźnie-polszczyźnie, też im nie mówię – uprościłam do dwóch.)

Zaczęli się też znienacka dopytywać o czas przeszły. Uo matko, to dopiero będzie zabawa, jak kiedyś do tego dojedziemy... Chcieli się dowiedzieć, jak się mówi I forgot, więc zamiast robić to, co zaplanowałam, ćwiczyliśmy zapomniałem i zapomniałam. Końcówki rodzajowe załapali od razu, bo od dawna znają różnicę między biały i biała, wiedzą, że generalnie a wiąże się z rodzajem żeńskim.

Zapowiedziałam, że następnym razem piszemy wspólnie pamiętnik z wakacji, właśnie żeby używać pierwszej osoby liczby mnogiej. Najstarszy od razu wyskoczył, że on w swoim dniu napisze dzisiaj my nic nie robimy. Uradowałam się, że wyskładał zdanie do kupy, a on się zdumiał, że w jednym zdaniu są dwa przeczenia :) Życie jest pełne niespodzianek.

A w pokoju rośnie sterta na wycieczkę... kupiliśmy namiot, materac i pompkę, i na poważnie będziemy kampingować.

3 komentarze:

cynka- Ewa Mrozowska pisze...

ja do dzisiaj tą naszą polską gramatykę z teori nie bardzo....
a i w praktyce...hmmm

biwakowanie...super!

kasia | szkieuka pisze...

juz sie nie moge doczekaaaaaac!
(na ten biwak, znaczy sie.)

ScrappyBlueStones pisze...

Zaczynam doceniać, że to właśnie polski a nie angielski jest moim językiem ojczystym :) Choć tym drugim zbyt dobrze nie władam, to jestem przynajmniej otwarta na różnorodność.

ps. w trakcie mojej krótkiej przygody z zamieszkiwaniem w DC rozbawiła mnie pewna historia na portierni apartamentowca. Spośród licznie załatwianych przez internet sprawunków, jeden był zaadresowany na moje nazwisko (czyli żeńską odmianę nazwiska mojego męża) - na końcu była literka "a" zamiast "i". W związku z powyższym przesyłka została odesłana do nadawcy! Uzasadnienie: w apartamencie zarejestrowany był osobnik z nazwiskiem zakończonym na "i", uznano więc że paczka dotarła pod ten konkretny adres omyłkowo!!! - to taka dygresja w kwestii odmiany :)

pozdrawiam znów gorąco Kasia