niedziela, 16 sierpnia 2009

571. skończył mi się klej...

...co dla krafciarki jest rzeczą nie do pomyślenia :D. Tak naprawdę całkiem się nie skończył, ale kiedy wykapałam ostatnie kropelki z wielkiej puszki do małego pojemniczka z pędzelkiem, jakoś odeszła mi ochota na kontynuowanie prac nad albumem podróżnym.

Za to - jak widać - uruchomiłam sobie polską klawiaturę na klaptopie. Takie różne drobne czynności się wykonywało przez te dwa dni... A Małżonek udał się wczoraj na pokazy lotnicze w Chicago i oczywiście przywiózł bogato ilustrowaną relację. Pozwolę sobie zatem zamieścić kilka fotek.

Było, rzecz jasna, mnóstwo układów akrobatycznych wielosamolotowych.

Tu jakoś zebrały się różniste maszyny, aż dziwnie.

Taki samolot znam, bo widziałam go z bliska w którymś z muzeów lotniczych - w razie potrzeby można skorzystać i przez żądło z tyłu dopuścić sobie paliwa do swojego aircrafta.

Niektóre samoloty były naprawdę blisko, aż się płomienie w rurach wydechowych załapały na fotkę.

Przypłynęła jednostka sikająca wodą, w tym przypadku zupełnie na pokaz.

Helikopter latał sobie do góry nogami, czyli śmigłem w dół - nie wiedziałam, że taka akrobacja nest nawet możliwa! Świat jest pełen niespodzianek.

Tutaj helikopter demonstrował ratowanie osoby z wody.

No i na koniec najdziwniejsze zdjęcie - akrobacja spadochronowa. W jaki sposób spowodowali, że spadochrony też się ułożyły w poziomie??

Brak komentarzy: