Z partyzanta powstała zakładka. Otóż mamy na zakładzie stażystę-małolata, który właśnie zabiera się za naukę... siódmego języka. Jak na amerykańskie środowisko, jest to wyczyn nie z tej ziemi, ale też i wspomniany małolat nie jest standardowym Amerykaninem.
Urodził się mianowicie w Mexico City, gdzie od razu nauczył się hiszpańskiego (od taty) i angielskiego (od mamy-amerykanki.) Następnie poszedł do niemieckiej szkoły, „bo była dobra”. Potem w szkole średniej zapisał się na francuski, a po drodze jeszcze poduczył się portugalskiego w związku ze szkołą sztuk walki.
Teraz zabiera się za rumuński ze względu na dziewczynę :). To nam daje sześć języków – siódmy to ponoć kataloński, którego nauczył się od dziadka.
Postanowiłam przekazać mu grubachny słownik angielsko-rumuński (i odwrotnie), który zakupiłam wieeeeele lat temu, kiedy też próbowałam swoich sił w tej dziedzinie ze względu na licznych rumuńskich znajomych. Rumuński okazał się trudny, a do tego znajomi mówią świetnie po angielsku, więc motywacji nie było i słownik tylko zbiera kurz.
Zakładka zawiera jedyne słowo, jakie mi pozostało z tamtej zabawy – pace, pokój. Starałam się, by wyszła w miarę "męska" (ach, co za ból... bez kwiatysiów...), z polskim akcentem, w powiązaniu z literaturą.
1 komentarz:
zazdroszczę poliglocie - moze nie omieszka Polskiego się nauczyć :-)))
bardzo fajna zakładeczka :-)
(może na pokuszenie drugą zakładeczkę ze słówkami polskimi tłumaczonymi na angielski:-D)
Prześlij komentarz