czwartek, 30 lipca 2009

558. albumy w zarodku

Powoli, powoli... robią się kroczki do przodu.

Ślimakowy album dla siostrzeńca – bazy gotowe, łącznie z kieszonkami i klapkami. Zdjęcia z zeszłorocznej wizyty w Polsce wydrukowane i przycięte oraz rozplanowane na poszczególne strony. No i gotowe są też dyndadełka – małe ślimaczki z masy solnej.

W przyszłym, wolnym od pracy tygodniu zamierzam też zrobić mały albumik o ostatniej wyprawie na zachód. Niby się poddałam, niby już miałam nie próbować spamiętać wycieczek na papierze, ale teraz zaglądam czasem do starszych, kilkuletnich albumów i czerpię z tego wielką przyjemność. To jednak nie to samo – oglądanie zdjęć z dysku czy nawet na picasie, a album z eksponatami. (Choćby nawet rozlatujący się... patent z doklejaniem stron do starych książek z wyciętymi kartkami był marny, albo może klej był marny. Albo użytkownik kleju za mało go używał.)

Od dawna miałam ochotę na album z torebek. Zapowiada się fajnie, bo w stronach z pozginanych na pół torebek jest miejsce na wsuwane karty z niespodziankami, na kieszonki... I generalnie wygląd będzie też „złachany”, podróżniczy, co bardzo mi odpowiada.

2 komentarze:

rudlis pisze...

Czyli już wkrótce będziemy podziwiać Twoje albumy. Świetny pomysł ze ślimakowym albumem :)

kasia | szkieuka pisze...

slimak slimak pokaz rogi...
moje nie maja rogow :) w zasadzie to chyba powinnam go muszelkowym albumem nazywac :D