czwartek, 14 maja 2009

505. żeby się odstresować...

Stresy ostatnio są rozmaite. A to jeden z osiedlowych dziadków okrzyczy człowieka za zatrzymanie auta na minutkę przed wejściem do bloku celem wtaszczenia ciężkiego wora z glebą; a to ktoś na parkingu wyjedzie znienacka i prawie stuknie człowieka; a to po powrocie do domu okazuje się, że nie ma wody i trzeba szybko zmieniać plany obiadowe, bo przecież nie będę gotować ziemniaków w wodzie z rezerwuaru w łazience, a to było jedyne H2O, jakie nam zostało.

Jadę sobie potem do biblioteki celem oddania książek oraz z myślą, że to taaaakie spokojne miejsce, że sobie mentalnie odpocznę. Wchodzę, oglądam wystawkę malarzy-amatorów, a tu kszszsz kszszsz, włącza się radiowęzeł i ostrzega, że oto nadchodzi tornado, żeby przy wychodzeniu z budynku uważać.

Największy stres jest na zakładzie: okazało się, że mamy w bazie danych tysiąc czy ileś firm, których nikt nie tknął jeszcze w celach zaproponowania im współpracy. Podzielono tę ogromną listę na odcinki i każdy dostał wydruk z około 60-ma organizacjami, do których ma zadzwonić, sprawdzić adres, ewentualnie uzyskać dane osoby w dziale marketingu, a potem w bazie danych przypisać odpowiedniego "opiekuna" i kody oznaczające branżę. Brrr.

Nie jest to może BARDZO straszne, ale człowiek boi się nieznanego; poza tym po drugiej stronie drutu bywają dość niemili ludzie. Z trzeciej strony - jest nagroda, $100, więc może mi się uda? Wczoraj przeleciałam przez 12 firm i przeżyłam, choć z ledwością. Najlepiej jest się zamknąć w biurze kogoś nieobecnego i stamtąd dzwonić, bo we własnej dziupli, gdzie wszyscy dookoła słyszą, jest bardziej obciachowo.

Uszyłam ostatnio chunky page czyli kwadracik 10x10 cm - ma być szyty, z koralikami, metalową przywieszką i włóczką. Na razie powstał jeden czajnik, a jeszcze potrzebuję trzy.


I jeszcze widoczki balkonowe - nasz mały ogródek oraz kot, wielce zainteresowany zielskiem, nawet już niektóre poogryzał.

Tomek zasadził wczoraj ziemniaka i zaproszenie. Trochę się rozczarował, że dziś rano jeszcze nic nie wyrosło, ale coś mi się zdaje, że będzie musiał jeszcze poćwiczyć cierpliwość.

A to są wiszące ogrody Semiramidy... jeszcze nie rozkwitnięte, ale petunie zapewne za jakiś czas zasłonią plastikową doniczkę i będzie FAJNIE.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

O, widzę, że i turki masz :) fajne są choć na ogól ludzie nie lubią ich zapachu. I bazylia jaka silna :)
(lujeran)

ki_ma pisze...

ogrody Semiramidy mnie urzekły :D
a ziemniakowi będę kibicować z całej siły - mam nadzieję,że jak coś się pojawi to pokażesz ? będę zaglądać codziennie ;))

kasia | szkieuka pisze...

Lujeranie, nie za bardzo wiem, co to te turki - czyzby jakas terminologia ludowa albo regionalna? Obwachalam kwiatki, i petunie, i aksamitki maja taki-sobie zapach nie do konca mily, wiec zakladam, ze o to ci chodzilo :D

ki-ma - o rozwoju ziemniaka z pewnoscia powiadomie. Na razie nadal nic :D Wszystkie inne zielska chyba sie przyjely, stoja sobie na bacznosc, to dobry znak.