Że też się nie da tych dni trochę rozciągnąć, przydałoby się więcej czasu w czasie... Takie miałam plany na wczoraj, a skończyło się na pozimowym sprzątaniu balkonu i posadzeniu roślinek. Pomidora ani papryki w tym roku nie ma; będzie za to ziemniak (ozimy - stwierdził T, bośmy się zagapili z zasadzeniem), ziółka (lawenda, bazylia, rozmaryn, pietrucha), aksamitki, goździki, petunie oraz... zaproszenie. Dostaliśmy kiedyś zaproszenie na ślub wydrukowane na papierze zawierającym nasionka. Tomek przypomniał sobie, że zapomnieliśmy je posadzić. Na szczęście zostało jeszcze pół wora gleby oraz kilka doniczek, to po prostu będzie małe opóźnienie.
Poniżej kilka zdjątek z Tomkowego aparatu - sporo się powtarza, więc wybrałam kilka jeszcze nie pokazywanych.
Tu stoimy sobie na środku wielkiej łąki (prerii, znaczy się) pod parasolami, bo trochę nas pokapało.
Na tejże prerii był niesamowicie dramatyczny krzak z długaśnymi cierniami; szczególnie złowrogo wyglądał na tle sinych chmur.
3 komentarze:
na prerii???
ależ to brzmi!
ależ to wygląda!
U Ciebie bazylia też tak pije? Bo ja jakąś pijaczkę wyhodowałem chyba :D
Podlewam i podlewam a rej ciągle mało :D
(lujeran)
cynko - no wlasnie, laka jak laka, ale jak sie innym slowem ja nazwie, to czlowiek sie od razu przenosi w inne swiaty :D Poniewaz zas prerie w chicagolandzie w znacznym stopniu poznikaly, robi sie akcje typu "prairie restoration" i pozwala zielsku rosc, a czasem nawet sie pomaga.
Lujeranie - nie wiem jeszcze, ile bazylia bedzie pila. Ja pije niewiele, wiec moze wezmie ze mnie przyklad?
Prześlij komentarz