Pomalowałam drzwi (o dziwo, bejca dalej jeszcze lepka i wilgotna, ale może dlatego, że pogoda wyjątkowo deszczowa, przecież chyba nie zostanie tak na stałe?), upiekłam łososia, pomalowałam ze dwa tuziny serduszek, pocięłam materiały na 8 kartek, zainstalowałam FrontPage'a celem zrobienia czajnikowej stronki, zrobiłam stronkę, ale mi się nie podoba, więc zmieniam grafikę... Sporządziłam małą stertę tagów do tych serduszek, ale też mi się nie podobały, więc zabrałam się za nowe. Odwiedziłam kościółek polski i angielski. Załatałam trzy dziury w małżonkowych spodniach roboczych (przydały się zachomikowane dżinsy Pisklaka.) I jeszcze zawiozłam młodego do Dziewczyny jakieś 30 km stąd, i jeszcze przeprawiłam się przez straszną burzę...
Dzielna byłam w ten weekend.
PS. Nie bardzo rozumiałam sens niegdysiejszej kampanii przeciwko wpisywaniu zagmatwanych literek przy zostawianiu komentarzy - jakoś mi nigdy to nie przeszkadzało. Dzisiaj chyba zrozumiałam :) Otóż pierwszy raz spotkałam się z tym zabezpieczeniem na bloxie i dopiero za piątym razem udało mi się wpisać właściwe znaki, choć przyglądałam się wzornikowi z całej ocznej siły. Ślepnę chyba na starość, czy co. Chociaż na blogspocie jakoś nie mam kłopotu z odcyfrowaniem czegokolwiek. Hm, ciekawe dlaczego.
3 komentarze:
piszę tutaj, bo nie dostałam odpowiedzi na mail (może n ie doszedł?), wysłałam 2 tygodnie przed świętami do Ciebie list, dotarł?
witaj, strzelinianko - niestety, nie dotarlo jeszcze nic... a idzie tez jeszcze druga przesylka, mniej wiecej od tego samego czasu, wiec siedze i czekam cierpliwie. Kiedys szlo trzy miesiace, wiec na razie sie bardzo nie stresuje :)
za to ja jestem zestresowana na maxa, bo nie mam potwierdzenia żadnego z naszej kochanej PP, że nadałam przesyłkę, ale skoro mówisz, że 3 miesiące się zdarzało...
Prześlij komentarz