czwartek, 23 kwietnia 2009

489. mały stresik, czyli trzeba siać

Po pracy udaję się dziś do Tenese, koleżanki z pracy, która zapragnęła poćwiczyć robienie albumów. A właściwie to spróbować zrobić album. Pierwotne zamierzenie, powstałe gdzieś na początku roku, było takie, że kilka z nas, redakcyjnych babek, zbierze się któregoś wieczoru i coś zrobi. Nie wiadomo jednak, czy to kiedykolwiek dojdzie do skutku. Poza tym Tenese nigdy nic takiego nie robiła, a pozostałe kobietki coś tam już wyprodukowały, więc T, jako osoba pilna i niemożliwie zorganizowana, zażyczyła sobie zajęcia wyrównawcze, jak to nazwała.

Spakowałam więc zabawki - narzędzia w jedno pudełko, trochę materiałów w drugie, bibułki w trzecie. W zeszły weekend zrobiłam też wzorniki - małe przykłady różnych technik i materiałów, Tenese wzięła sobie do domu celem przestudiowania i poczynienia ewentualnych zakupów.

Ostatecznym produktem ma być prayer book - trochę zaskakująco, albumik ze zdjęciami osób, za które Tenese się modli, wraz z miejscem na wersety. Zdjęcia też mają być wymienne, więc zastosujemy jakieś narożniki. Ja z kolei zamierzam sporządzić ze dwa tagi do domowej kroniki, jaką sobie wymarzyłam - każdy miesiąc to osobny tag z kilkoma malutkimi zdjęciami z wycieczek czy innych ważnych wydarzeń. Tagi będą potem spięte metalowym kółkiem.

Stresuje mnie to conieco, bo jeszcze nie odbywałam takiego wydarzenia... Tenese też się stresuje. Ha. Ciekawa jestem też jej domu, bo jest niezmiernie uporządkowana i z pewnością nie ma tam niczego zbędnego. W sumie u mnie też zbędnych rzeczy nie ma - same przydasie :)

Poza tym zadziwia mnie ostatnio zjawisko Twittera. Jak na razie, jest to w moim rozumieniu zapychanie internetu bardzo mało ważnymi informacjami typu "jestem w tramwaju" albo "kupiłam pomidory". Węszę tu atrapę rzeczywistych przyjaźni i stosunków międzyludzkich. Zamiast znaczącego coś przebywania ze sobą i zwyczajnej rozmowy - wymiana popierdółek i poczucie, że hurra, jestem ważna, bo mam komórkę i z tej komórki informuję świat.

A może jestem wapniak i po prostu nie kumam klimatów.

Brak komentarzy: