Znaczy się, mogę teraz wysyłać pościki z byle kąd - tylko krótkie i bez polskich znaków, rzecz jasna. Zobaczymy jednak, czy blogger nie zasypie mnie przypadkiem smsami reklamowymi - wtedy usługa zostanie czasowo wyłączona, do pierwszej większej wycieczki.
Donoszę poza tym, że niestety nie udało się wykręcić od pieczątki na ruskich dokumentach. Wygrzebałam dziś rano w magazynie starą pieczęć, niestety - zaschniętą cokolwiek, a ma się sama niby nawadniać tuszem. No i albo nie umiem się posługiwać taką cywilizacją, albo design jakiś felerny, bo nie udało mi się dolać tuszu. Ani z buteleczki, która była w pudełku z pieczątką (bo tusz miał konsystencję gęstego syropu), ani z nowszego pojemniczka z szafy. Odcisnęłam, jak mogłam, zeskanowałam stroniczki, poooooszły. Mam nadzieję, że taka pieczątka starczy, choć marna.
1 komentarz:
dobry poczatek
Prześlij komentarz