Drobiazgiem jest niewyspanie z powodu wielkich wichrów świstających za oknem i sprawiających wrażenie, że wpychają się niemal dotykalnie do mieszkania. Wichry spowodowały, że leżałam sobie i wymyślałam witraże... nie szklane, bo to wielkie i skomplikowane przedsięwzięcie, ale z papieru i bibułki.
Rano nie zaspaliśmy, ale wstawało się niemiło, bo od rana był wieczór. Zimno na dodatek i nadal wietrzyście. O dziewiątej miałam od razu zebranie na zakładzie, wyrysowałam sobie pomysły sprzed zaśnięcia... boję się zawsze, że wymyślenia mi umkną przez noc.
Kawa sączona na zebraniu smakowała nadzwyczajnie miło, choć trzeba było po nią powędrować na drugi koniec budynku, bo na pierwszym ekspres był się akurat popsuł. A może właśnie dlatego.
4 komentarze:
Ja troche nie na temat. Co to znaczy "burdykiejkach z piczesami"? Uzylas tego u mnie w tym poscie o Polonii, mi umknelo, a teraz na innym blogu ktos sie pyta co to sa te "burdykiejki". Reszte nomenklatury polonijnej, o ktorej pisalas rozszyfrowalam bez problemu.
no birthday cake przeciez :) Znajomi Polacy (pokolenie emerytalne) autentycznie mowia "burdykiejk". Piczesy to brzoskwinie - sciagniete z zestawu "cziskejk z piczesami".
Aaaa, liczba mnoga mnie zmylila. Dzieki!
ostatnio usłyszałam jeszcze nowy kwiatek - "to jest dewolska sprawa" :D (podpowiedź - dewolską sprawę powoduje dewoł.)
Prześlij komentarz