środa, 18 lutego 2009

434. kilka(set) slow wieczorem

W drodze do domu zahaczylam o miejska biblioteke. Trzeba z niej koniecznie korzystac, bo finansowana jest ponoc z naszych podatkow. Z przyjemnoscia odnotowuje, ze zbior polskich ksiazek urosl juz do poltorej polki (jedna polka ma gdzies okolo metra dlugosci). Niestety, pozostajemy daleko w tyle za kolekcja w jezyku Gujarati (cale cztery wypchane polki), ale za to wyprzedzamy jezyk Tagalog - niecale pol metra.
Cieszy mnie ta miedzynarodowosc naszej biblioteki.
Przyciagnelam magazyny kraftowe oraz grubachna ksiazke "Malzensta krolewskie. Wladcy elekcyjni." Przeczytalam pierwszy rozdzial o Annie Jagiellonce i po raz kolejny przekonalam sie, ze krolewny mialy raczej przerypane w zyciu. Zadziwia mnie rowniez okladka - ksiazka jest gruba, w twardej, laminowanej oprawie, ale z jakiejs przyczyny wydrukowanej w postaci spikselowanej, takiej zabkowanej - jakby ktos wzial obrazek z internetu (72 dpi :) i puscil do drukarni. Jak to mozliwe, ze nikt po drodze nie zauwazyl takiego grubego kiksa??
Ogladam sobie rowniez jednoczesnie QVC, kanal sprzedajacy roznosci - dzisiejszy wieczor jest akurat poswiecony tworzeniu ni mniej, ni wiecej, tylko scrapbookow i kartek. Piekne papiery, fajne wzory... ale jakos marszcze czolko na widok tych wszystkich machin typu Sizzix czy Xyron, z ktorych kartki wyskakuja niemalze same. Gdzie tu sztuka... Albo maja tez zestawy czesci do robienia dwustronicowych layoutow, wszystko juz wyciete, do tego caly obrus instrukcji, jak to wszystko poskladac... Nie, jednak stanowczo wole kreatywnosc pochodzaca z glowy, uzewnetrzniana przy pomocy kilku prostych narzedzi, chocby nawet byla krzywa czy niedokladna. Ale z serca, a nie z machiny :)
Aa, popilam herbatki z imbirem, cytryna, mniodkiem (T chlapnal jeszcze troche pradu, a potem przyszedl zamieszac tzw. wysoka lyzeczka, na wypadek gdyby metal po wlozeniu do tej mikstury zaczal syczec i pryskac.) I chyba mi sie gadulstwo wlaczylo.

1 komentarz:

Kasia Marysia Jaśkiewicz pisze...

a ja tam bym chciala chociaz moc popatrzec na te machiny.. i dotknac ich chociaz. neikoniecznie posiadac, ale miec opcje posiadania:>
bo tu u mnie to taka bida z nedza, ze jak znajde tusze kolorowe to sie ciesze;>
oczywiscie przesadzilam,ale jak sobie pomyslalam, co w reszcie swiata mozna miec, a czego nie ma tu to ach!
wiem wiem, mozna sobie zamawiac i w ogole, ale ja bym chciala sie tym pootaczac, chociaz przez ekran telewizora;D

wczoraj w ramach przegladania ebaya chyba, stwierdzilam radosnie do mojego chlopa, ze na dzien kobiet to ja poprosze worek pieniedzy i wize:> maaaarzy mi sie cywilizacja;D