sobota, 3 stycznia 2009

Żyję i kraftuję

Ach, piękne są takie nieśpieszne dni! Oprócz rozmaitych "czynności koniecznych" dłubię sobie, co chwilę coś innego. Kilka szytych/haftowanych ateciaków nawymiany na ATCsforall, kilka kocyków dla kotów, solone tło pod ateciaki i chunky book pages, kartki do ślimakowego albumu dla Kamila, kartki i przegródki do maleńkiego segregatorka, który będzie moim artystycznym kajecikiem na ten rok. (Najfajniej byłoby wygrzebać, prawdopodobnie w garażu, drugi segregatorek tego samego rozmiaru, z fajniejszą okładką.)
Zdjęcia będą... ewentualnie potem. Dzisiaj planuję umycie okna w kuchni, ciasteczka imbirowe, serduszka z masy solnej i pozszywanie dziurek na prawych łokciach czterech bluz i dwóch albo trzech swetrów :) W pracy tyle jeżdżę ręką po biurku, że mi się odzież psuje. Może powinnam dostawać na tę okoliczność jakieś dofinansowanie??

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Witaj

Czy internet nie jest zadziwiającym medium? Można odnaleźć znajomą osobę po kilku latach i odezwać się zupełnie bez poczucia winy lub niezręczności (chyba tak) - bo przecież ten cyfrowy, wirtualny kontakt jest tak niezobowiązujący. Można go tak łatwo podjąć, że nie podejmując wcale przez wiele miesięcy ma się wrażenie pewnej ciągłości. W każdy razie pozdrawiam w nowym roku, donoszę że nadal istnieję, cieszę się że Ty również. Pozdrawiam z robotniczego miasta (pozdrowienie z dalekiej przestrzeni i czasu)
/t

kasia | szkieuka pisze...

a-ha-ha :) pare sekund musialam pomyslec, ale sadze, ze mam niezla teorie na temat tego, kto jest autorem powyzszego komentarza :D
Podrawiam rowniez serdecznie,
Lady R.