Dziś kompletnie nie mam weny do pisania – zużyła mi się chyba wczoraj podczas bardzo intensywnego dnia na zakładzie. Wieczorkiem skończyłam jeden z kocyków (prawie że – jeszcze ogonki trzeba pochować) i zrobiłam kolejną porcję serduszek z masy solnej. Na razie nie objawiam ani pierwszej serii (bo nie ma jeszcze zawieszek), ani drugiej (bo schnie). Zaeksperymentowałam też w celu uzyskania tabliczek niby-ceramicznych z resztek masy: odbiłam na małych kawałkach metalowe kształciki z kolczyków oraz z pieczątki z hieroglifami. Może mi się uda je jakoś sensownie pomalować i połączyć z koralikami.
Na razie boję się robić bardziej przestrzenne rzeczy, typu janioły albo zwirze... gdzieś tam mam egzemplarze testowe, ale na razie nie wychodzą na światło dzienne :)
Poniżej są trzy kocyki dla kotów, które skończyłam i dziś dostarczyłam Laurze celem zaniesienia do schroniska. Czerwone powstały z włóczek, jakie dostałam na urodziny, a ten na środku jest resztkowy.
No i jeszcze trzy zuuuupeeeełnie odmienne ateciaki – haft krzyżykowy, pieczątki i super pomysłowy kolaż. Kreatywność ludzka nie przestaje mnie zadziwiać. Oraz znowu muszę myśleć „czemu ja na to nie wpadłam??”
2 komentarze:
Wszystkie trzy ateciaki są super :)
Trudno byłoby mi wybrać najfajniejszy ;P
no wlasnie, bo sa takie rozne, ze sie nie mozna zdecydowac :)
Prześlij komentarz