środa, 7 stycznia 2009

404. siedem prawd

Wywołano mnie do spowiedzi... siedem prawd o sobie, trochę to dziwne w kontekście blogowania, bo człowiek i tak nieustannie wywnętrza rozmaite prawdy o sobie, a tu jeszcze dodatkowe siedem. No, ale niechaj będzie.
Raz. Wyobrażam sobie, że za drzwiami do krafciarni (których tak naprawdę nie ma) stoi sobie niewidzialna kolejka pomysłów do zrealizowania.
Dwa. Chciałabym się więcej grzebać w zagadnieniach teologiczno-historycznych, ale „jakoś mi schodzi”.
Trzy. Rzadko pijam samą kawę. Zwykle jest to kawa zmieszana z kakao.
Cztery. Mam awersję do telefonu, chyba od zawsze. Stresuje mnie.
Pięć. Gotuję zawsze przy świecy – zwykłej, bezzapachowej, w lichtarzu udającym staroć wygrzebaną w stodole albo na strychu.
Sześć. Żałuję, że nie wysłano mnie w dziecięctwie do szkoły muzycznej. Bardzo chciałabym umieć grać na fortepianie i porządnie znać nutki. Może kiedyś jeszcze się to da zrobić...
Siedem. Tu miałam napisać, że nie cierpię podcinaczy skrzydeł, ale to chyba nic szczególnego – ludność dzieli się na podcinaczy skrzydeł, na tych, którzy się im poddają i popadają w bezczynność z depresją, oraz tych, którzy podcinania nienawidzą. Zamiast tego wspomnę, że chyba lubię żywność... hinduską, niespodziewanie dla samej siebie. Wczoraj Da zabrał nas, dwie swoje asystentki, na lancz do hinduskiego bufetu (bufet w sensie „szwedzki” stół... oj, plątam się coś, szwedzki stół w hinduskiej knajpie? W każdym razie chodzi o to, że można wszystkiego po troszku popróbować.) No i nie ma tam chyba niczego, co by mi nie smakowało. Z mniej smakujących wymienię chai, herbatę z mlekiem i dziwnymi przyprawami, oraz miętowy sos do sałaty. Natomiast spróbowałam wczoraj wreszcie hinduskie lody o smaku mangowo-pistacjowym... niebo w gębie!
Z innej beczki – tworzy się ślimakowy albumik. Na razie mam kartki ze spiralami. Rysowanie i kolorowanie spiral jest nader relaksującym zajęciem. Fajnie jest też mieć w ręce staroświecką kredkę ołówkową, z zapachem i szumem rysowania.

2 komentarze:

RosaliaArt pisze...

ślimakowy...no no ciekawam cholernie :D

kasia | szkieuka pisze...

sama jestem ciekawa :D na pewno beda w nim zdjecia z "chaszczowania" czyli lazenia po wertepach, ktore moj siostrzeniec (lat 9) uwielbia, oraz fotki roznych koparek i walcow zlapanych podczas wycieczki do Polski. Kury, sarna za plotem, trufle, ktore razem robilismy. Sporo guzikow, bo oboje lubimy. Troche miejsca dla jego wlasnej kreatywnosci. Sie bedzie improwizowalo :)