Jak to ostatnio w soboty bywa, rządzę conieco w kuchni. Dzisiaj powstała sopa seca - meksykańskie danie, które się tłumaczy na wspomnianą suchą zupę. Całe szczęście, że w Sklepie Najbliższym można nabyć nawet dziwaczne składniki, które się zapisuje na kartce, bo spamiętać trudno. Nie od razu mi się je udało znaleźć - fideos, cieniutki meksycki makaron, mieloną kolendrę oraz chipotles en adobo - paprysie w sosie, który chyba przy dłuższym przechowywaniu wypala dziury w puszce, w jakiej się ten składnik sprzedaje.
Do tego jeszcze cebulka, czosnek, ser cheddar, mielony proszek chili, oregano, wywar z kurczaka, sól, pieprz, oleju conieco, marynowane pomidory. A T się śmieje, że na razie nie będzie tego próbował, bo nie mamy w domu gaśnicy. Pfff.
Na osłodę ciężkiego życia, w skład którego wchodzi bycie królikami doświadczalnymi do testowania moich wytworów kulinarnych, zrobiłam jeszcze proste trufle - podgrzewa się czekoladowe kropki ze słodzonym mlekiem skondensowanym, potem dodaje trochę wanilii, potem chłodzi, potem turla kulki i obtacza w czymś, na przykład w kakaowym proszku. Po czym następuje dalsze chłodzenie.
No i nawet smaczne to jest, tylko że wydaje mi się, iż w truflach powinien być jakiś bardziej skomplikowany smak... ale to nic, mam jeszcze inne przepisy :)
A do tego w Sklepie Drugiej Szansy nabyłam za 50 centów wielki segregator z przepisami do pieczenia. Się będzie działo!
I made sopa seca - dry soup - today... a spicy Mexican dosh, for which I learnt a few new ingredient names and flavors, like coriander, chipotle en adobo and fideos. Glad that the international supermarket across the street carries all sorts of unusual goods.
To soothe the spicyness, I also made truffles - very simple, melt chocolate chips with sweetened condensed milk, add vanilla, cool, form balls and cover with stuff like chocolate powder, chill again.
Also purchased a big binder with baking recipes in the Second Chance Store. More experiments coming!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz