Kiedyś - na emeryturze? - zapiszę się może na lekcje akwareli, choćby w okolicznym college'u. Uwielbiam te kolory, strasznie mi się podoba ich mieszanie, nakładanie, ciapanie po mokrym podłożu, ale cały czas zdaję sobie sprawę, że robię to po omacku i wielce niefachowo.
PS. Pewna osoba w Kanadzie, ilustratorka książek dla dzieci i pisarka takowych, zbiera dla mnie znaczki... żebym malowała więcej tych znaczkowych dziełek. A ja mam ochotę schować się pod stół, niczym kot w obliczu zbliżającego się tornada, bo jak patrzę na to, co ona potrafi wymalować... Ha, ale ponieważ chce się wymieniać, to zamówiłam żyrafę do Tomkowej kolekcji. To by chyba się kwalifikowało jako kucie żelaza, póki gorące :D
1 komentarz:
Te ateciaki znaczkowe są rewelacyjne :))) Sama chętnie bym dla Ciebie znaczki pozbierała ;)
Prześlij komentarz