Jest tak mokro, że drzwi napęczniały i się nie chcą zamykać.
Jest tak mokro, że w słodkich kulkach zamiast gąbkowatego wnętrza jest kupka ciągliwej masy.
Jest tak mokro, że papier się zwija na drukarce, czipsy zatraciły całą chrupkość, a akwarelki mi zwilgotniały i jedną z nich sobie zapaćkałam paluchem.
W tym wszystkim, o dziwo, nie zbryliła się sól; dowiedziałam się niedawno, że już wiele lat temu zaczęto coś do niej dodawać i stąd się wzięła postać dziewczynki z parasolem i pudełkiem soli jako logo / symbol Morton Salt, największego chyba producenta soli w tubylczej krainie. Bo choćby nie wiem, jak lało, sól mortońska się nie zbryli i dalej się będzie sypać regularnym, białym strumyczkiem. (Od tego właśnie Mortona pochodzi też Morton Arboretum - drzewny ogród botaniczny w niedalekiej okolicy.)
Lało praktycznie cały weekend - w naszej mieścinie ponad 21 cm deszczu spadło w ciągu dwóch dni. Niektóre ulice są zalane, ludzie mają oczywiście kłopot z piwnicami... ale to i tak przecież nic w porównaniu z tym, co Ike nawywijał w Teksasie.
A ja sobie skończyłam kilka ateciaków w ten deszczowy weekend:
2 komentarze:
Będę monotematyczna, ale co tam: Twoje malunki z wykorzystaniem znaczków to małe artydzieła - podziwiam :)
Cudowne te ateciaki ze znaczkami, jestem zauroczona, a techniką się nie przejmuj, jak będziesz ćwiczyć to samo przyjdzie i samo się odkryje,co mogą akwarele. W razie czego książki też są pomocne :D
Prześlij komentarz