środa, 4 czerwca 2008

Zrobiłam sobie papier

Wyprodukowałam sobie wczoraj papier. Unikatowy papier. Coś w rodzaju papierowej crazy quilt. Ponaklejałam ścinków i udartych kawałków na okładkę biurowego folderu i przeszyłam bądź ile razy na maszynie. W następnej próbie dodam jeszcze szmatki i wstążeczki - zobaczymy, jaki będzie efekt.

Z powyższego papieru powstała kartka dziękująca za prezent ślubny (dostaliśmy wczoraj jeden - hehe, a w poniedziałek była druga rocznica ślubu.) Dodałam pieczątkowanie, trochę złotej akrylówki na brzegach i koralik.


Kartka była w zasadzie próbką; głównym przeznaczeniem tego kolażu są domki. Zapisałam się bowiem na wymianę, na którą trzeba wyprodukować ich aże dwadzieścia i jeden. Wytnie się więc kształty, dołoży się akrylówkę, pieczątki i inne ozdobniki.
Podoba mi się ta technika, bo w miarę szybko robi się niepowtarzalne tło. Do tego jest ono ciekawe - tyyyle oglądania tych papierków i innych elementów! No i wykorzysta się wreszcie te kolorowe świsteczki marynowane pieczołowicie w pudełkach. Zawsze je szkoda wyrzucać, a prawdopodobieństwo ich wykorzystania jest znikome. Albo pamiętania, że można je wykorzystać.

I jeszcze szybka kartka dla Rae po śmierci jej babci, z zupełnie innego pudełka.

Brak komentarzy: