czwartek, 5 czerwca 2008

prawie weekend...

Postęp w kwestii domków:


Poza tym – czuję się ostatnio ignorowana. Głównie na zakładzie, bo wypadło mi zebrać od reklamodawców wyjątkowo wielką ilość materiałów, tekstów, ilustracji i logo. Podostawali po trzy przypominające emaile, potem jeszcze dzwoniłam, zostawiałam wiadomości – no kurka flaczek, ja wiem, że wszyscy są extremely busy, ale żeby aż taki procent ludzi miał mnie gdzieś... i nie tylko mnie, tylko reklamy, za które osobiście płacą. A szczególnie podpadła mi niejaka Ros, która od lutego przy każdym wydaniu dwóch magazynów, w których się reklamuje, robi to samo: zwleka do najostatniejszego momentu, po czym przysyła plik w złym rozmiarze albo niskiej rozdzielczości. Albo pięć minut po jego przysłaniu krzyczy, że będzie nowy, bo coś tam pomylili.
Ignoruje mnie też Chicago Title, które ma wysłać do powiatowego skarbnika papiery w sprawie zwrotu nadpłaconego podatku od własności. Dzwoniłam w lutym i marcu, zostawiałam wiadomości – zero kontaktu. Wysłałam faks 2 maja, zadzwoniłam, rozmawiałam z kobietą – już, już mieli to wysyłać. Zadzwoniłam wczoraj do skarbnika – nic nie przyszło. Zadzwoniłam do Chicago Title – babka znowu nie odbiera i również nie oddzwania. Wrrrr. Normalnie Immigration działa bardziej wartko, niż ta zakichana instytucja.
No i dzieciaki mnie wczoraj też zirytowały – muszę im w sobotę zapodać mowę umoralniającą i ewentualnie któregoś z lekcji wyrzucić, to na jakiś czas się uzdrowi sytuację.

2 komentarze:

GlitteryKatie pisze...

Lovely ATC's!

Sarah pisze...

and even more beautiful close up - thank you for the giant boxes of mints Kasia - my sons are very happy :)